Obchody zainaugurowali uczniowie Szkoły Podstawowej w Lucynowie, którzy zaprezentowali wiersz Antoniego Słonimskiego pt. „Alarm”:
"Ktoś biegnie po schodach, trzasnęły gdzieś drzwi.
Ze zgiełku i wrzawy, dźwięk jeden wybucha rośnie.
Kołuje jękliwie, głos syren w oktawy.
Opada i wznosi się jęk: „Ogłaszam alarm dla miasta Warszawy!”
Nie, tego alarmu nikt już nie odwoła. Ten alarm trwa.
Wyjcie, syreny! Bijcie, werble, płaczcie, dzwony kościołów! Niech gra…” - recytowali. Wybór poezji nie był przypadkowy. Odnosiła się ona bowiem do broniącej się Warszawy, która właśnie na przełomie 16 i 17 września przeżywała intensywne bombardowania, zaś wojska polskie stawiały czynny opór niemieckiemu agresorowi.
- W tym czasie w Moskwie miało miejsce przedziwne zdarzenie - opowiadał historyk i regionalista Michał Depta. - Tam bowiem polski ambasador, przedstawiciel kraju, który samotnie stawiał czoło hitlerowskiej napaści, wezwany w trybie pilnym na Kreml, usłyszał takie oto słowa: „Wojna niemiecko - polska ujawniła wewnętrzne bankructwo państwa polskiego. (…) Warszawa, jako stolica Polski, już nie istnieje. Rząd polski uległ rozkładowi i nie okazuje przejawów życia. (…) Dlatego też rząd radziecki nie może (…) pozostać obojętny na fakt, że zamieszkująca terytorium Polski pokrewna ludność ukraińskiego i białoruskiego pochodzenia jest bezbronna i została pozostawiona własnemu losowi. Rząd Radziecki polecił Naczelnemu Dowództwu Armii Czerwonej, aby nakazało wojskom przekroczyć granicę i wziąć pod swoją opiekę życie i mienie ludności Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi”.
Słowa radzieckiego przedstawiciela mogą dziwić tym bardziej, że stolica polski nie została zajęta, a wojsko wciąż walczyło. Oświadczenie było jednak częścią perfidnego planu Stalina, dla którego państwo polskie przestało istnieć, a tym samym odnawiane traktaty o nieagresji, formalnie obowiązujące jeszcze przez sześć lat, stały się dla Rosjan nieważne. Były nieistniejące, gdyż zawarte z nieistniejącym już, zdaniem Stalina, krajem. W konsekwencji sama napaść również nie mogła być nazwana wojną. W oficjalnej historiografii radzieckiej wydarzenia te przedstawiano jako „wyzwoleńczy pochód na tereny Zachodniej Ukrainy i Zachodniej Białorusi”. Następstwem tego stanu rzeczy była więc też odmowa przyznania wziętym do niewoli polskim żołnierzom statusu jeńców wojennych. Skutki tego okazały się tragiczne dla około 22 tysięcy polskich obywateli, w tym 15 tysięcy oficerów, których w tym wypadku nie chroniły postanowienia Konwencji Genewskiej. Miało to swoją konsekwencje również na naszym lokalnym gruncie.
- Miejsce, przy którym się znajdujemy, poświęcone zostało ofiarom zbrodni katyńskiej, zbrodni przeciwko elitom, również tym z rejonu ziemi wyszkowskiej - mówił historyk. - Wśród pomordowanych byli m.in. Feliks Sobolewski przedwojenny policjant z posterunku w Wyszkowie, zamordowany w Miednoje. Ppłk Wacław Budrewicz, bohater z okresu wojny polsko - bolszewickiej, który jako pierwszy przedarł się po spalonym moście do opanowanego przez bolszewików Wyszkowa. Zemsta nieprzyjaciela dosięgnęła go w dwadzieścia lat później. Został zamordowany w Charkowie. Pochodzący z Trzcianki policjant Stanisław Kulasiński - zamordowany w Miednoje. Czy też Józef Najnert, pochodzący z Wyszkowa syn współzałożyciela wyszkowskiej huty szkła, porucznik kawalerii i mistrz armii w skokach na koniu. Został zamordowany w Charkowie. Wszyscy stanowili dumę dla swoich lokalnych społeczności. Stracili życie za to, że byli Polakami. Trudno prowadzić rozmowy, zawierać traktaty z przeciwnikiem, dla którego wojna nie jest wojną, aneksja nie jest aneksją. Podobną retorykę sowieccy przywódcy stosowali w stosunku do Finlandii czy państw bałtyckich. Ich spadkobiercy podobną stosują do dziś. Jest powiedzenie, że historia jest nauczycielką życia. Dziś uczy nas ona, iż słowa mogą być bronią, a kłamstwo potrafi zabijać równie skutecznie jak pociski. Dlatego naszą odpowiedzialnością jest strzec prawdy i wolności, bo to one stanowią fundament przyszłości - naszej oraz kolejnych pokoleń.
Delegacje władz gminy i powiatu, radni, duchowieństwo, przedstawiciele harcerzy, młodzieży szkolnej, instytucji samorządowych oraz organizacji pozarządowych złożyli wiązanki przy pomniku "Żołnierzy września 1939 roku". Odmówiono także modlitwę w intencji poległych i pomordowanych przez Armię Czerwoną, której przewodniczył proboszcz parafii pw. św. Wojciecha w Wyszkowie, ks. Roman Karaś.