Kryzys wewnątrz Gimnazjum nr 2 w Wyszkowie ujawnił się już kilka miesięcy temu, podczas wdrażania reformy systemu oświaty. Kolejne jego odsłony wychodziły na światło dzienne chociażby w postaci listów otwartych Rady Pedagogicznej do burmistrza, kuratorium oświaty, lokalnych mediów. Zaostrzenie konfliktu nastąpiło w kwietniu po przedstawieniu arkusza organizacyjnego na nowy rok szkolny, w którym zabrakło pracy dla sześciorga nauczycieli. Rada Pedagogiczna Gimnazjum nr 2 wystąpiła ze skargą do władz miejskich na działalność swojej dyrektor i zażądała natychmiastowego jej odwołania. Wniosek ten poparli rodzice obecnych i przyszłych uczniów Gimnazjum nr 2 (przyszłej Szkoły Podstawowej nr 4), którzy 25 kwietnia spotkali się z Grzegorzem Nowosielskim i Anetą Kowalewską. Postawili oni trzy żądania: odwołać dyrektora Gimnazjum nr 2, przywrócić do pracy zwolnionych nauczycieli oraz ogłosić rekrutację uzupełniającą do SP nr 4 (do wszystkich jej klas).
Niszczy tę szkołę...
Spotkanie miało nerwowy przebieg. Emocje często brały górę w dyskusji, rodzice nie przebierali w słowach. Nie ukrywali, że są zmęczeni sytuacją panującą w Gimnazjum nr 2, zdesperowani kolejnymi decyzjami dyrekcji, ale też zdeterminowani do walki o dobro swoich dzieci.
- Nie ufamy pani dyrektor. Jeżeli ta pani zostanie nadal dyrektorem, my zabieramy dzieci z tego Gimnazjum - mówili wprost rodzice obecni na spotkaniu z burmistrzem.
Ich zdaniem konfliktu, tak już głębokiego, nie da się rozwiązać inaczej, jak poprzez zmianę dyrektora. Przyszli do burmistrza z całą listą zarzutów pod adresem Agnieszki Deptuły - od tych o braku dostępu do informacji poczynając, na zarzucie o działanie na szkodę szkoły kończąc.
- Dla nas najważniejsze jest dobro naszych dzieci, będziemy o nie walczyć. To, co dzieje się obecnie w szkole, to farsa - mówili. - Szkoda nam dzieci, bo one na tym tracą. One widzą to wszystko. Opowiadają nam, że jak dyrektor wychodzi na korytarz, to nikt jej nie mówi „dzień dobry”, każdy odwraca głowę. Dzieci naprawdę widzą konflikt między nauczycielami i dyrekcją.
Zdaniem rodziców, atmosfera w szkole jest fatalna, przekłada się na ich życie rodzinne i zawodowe.
- Mamy tego konfliktu dość - mówili - nie możemy skupić się na pracy, mając pewność, że dzieci w szkole są bezpieczne. Myślami jesteśmy cały czas w szkole. Strach pomyśleć, co będzie od września. To będzie chaos, zamęt, będziemy patrzeć jak ta szkoła umiera - uważają rodzice.
Przytaczali burmistrzowi przykłady różnych sytuacji, w których - ich zdaniem - dyrekcja okazuje lekceważenie, ignorancję, brak troski o dobro szkoły.
- Nasze dzieci traktowane są "per noga". W dniu strajku nauczycieli dzieci miały iść na konkurs do biblioteki. Nie było ich komu zaprowadzić. Pani dyrektor powiedziała, żeby poszli z rodzicami. My pracujemy, nie mogliśmy, więc dzieci usłyszały od pani dyrektor, że nie interesuje jej, z kim pójdą, mogą iść nawet z sąsiadem. W żadnej szkole tak nie byłam traktowana, nie spotkałam się z taką ignorancją - żaliła się jedna z matek.
Rodzice utracili zaufanie do dyrekcji. Ich zdaniem, nie działała ona w ostatnich miesiącach na rzecz promocji Szkoły Podstawowej nr 4, o którą walczyli razem z nauczycielami.
- Jaką promocję zrobiła pani dyrektor, żeby przyciągnąć rodziców i uczniów? Taki gospodarz nie nadaje się na gospodarza. On niszczy tę szkołę - mówili. - Po co się organizuje dzień otwarty po zamknięciu rekrutacji do szkoły? Po co się zwołuje zebrania z rodzicami przyszłych klas IV i VII, po których rodzice zabierają podania o przyjęcie do SP nr 4? A pani dyrektor nam mówi, że za bardzo przeżywamy, jak dopytujemy o przyszłe siódme klasy - skarżyli się rodzice.
Chcemy zmiany dyrektora!
- Wotum nieufności wobec pani dyrektor wyraziła Rada Pedagogiczna. To nie jest jeden nauczyciel, to prawie całe grono pedagogiczne. Czyli cała kadra pedagogiczna jest zła a jeden dyrektor dobry? Jeśli pan chce, my jako rodzice złożymy to samo. Chcemy zmiany dyrektora w tej szkole! - mówili do burmistrza. - To trudny czas dla oświaty, dla szkoły, dla rodziców i uczniów. Gmina Wyszków z tego obronną ręką nie wyszła. Ten konflikt się nie zakończy, jeśli nie odejdzie pani dyrektor. Będzie pan miał tu telewizję, media, jak w szpitalu. Jesteśmy zdesperowani! Pani dyrektor jest likwidatorem tej szkoły. My możemy składać skargi dalej, aż do wojewody. Możemy okupować gminę... - krzyczeli zdenerwowani rodzice.
- Nie przeraża was to, że pogarda wobec nas doprowadziła nas do ostateczności? - pytała jedna z matek.
- Przyszliśmy pana prosić, żeby pan nam pomógł zmienić dyrekcję. My chcemy takiej zmiany - prosili rodzice.
Burmistrz odpowiadał, że wszczęta została procedura wyjaśniająca w sprawie żądania odwołania dyrekcji przez Radę Pedagogiczną. Własne postępowanie prowadzi też kuratorium oświaty. Niezależnie od tego, gmina ogłosiła konkurs na stanowisko dyrektora Szkoły Podstawowej nr 4.
- Pod koniec maja będzie przesłuchanie kandydatów - zapowiedział burmistrz. - Komisja jest dwunastoosobowa i składa się z przedstawicieli rodziców, rady pedagogicznej, kuratorium, burmistrza i związków zawodowych.
- Tak, a nauczyciele z Gimnazjum nr 2, którzy mogliby startować w konkursie, są blokowani. Nie mogą od grudnia uzyskać od pani dyrektor oceny pracy, która jest potrzebna do dokumentacji konkursowej - zarzucili rodzice.
Burmistrz zapewnił, że taką ocenę uzyskają. Jak udało nam się ustalić, jeden z nauczycieli uzyskał już ocenę wyróżniającą, jeden czeka na nią od grudnia ale z uwagi na to, że przebywa na zwolnieniu lekarskim i wydłużeniu uległ harmonogram oceny.
Rodzice prosili burmistrza, by wpłynął na Agnieszkę Deptułę, żeby nie startowała w konkursie na dyrektora.
- Nie mam takiego prawa. Jeśli komisja wybierze kandydata na dyrektora i mi go rekomenduje, nie mam nawet prawa go nie zatwierdzić - odpowiedział burmistrz.
Nauczyciele mają zostać!
Rodzice przyszli do burmistrza m.in. po to, aby walczyć o przywrócenie do pracy nauczycieli, którzy w wyniku reformy mieliby od września przejść w tzw. stan nieczynny. W praktyce oznacza to dla nich utratę pracy w Gimnazjum nr 2. Rodzice uważają, że doszło do czystek personalnych i zwolniona została najlepsza część kadry.
- Już teraz są ciągłe zastępstwa - mówili - a może dojść do tego, że od września dzieci dalej będą miały tylko zastępstwa albo nauczyciele będą dochodzący z innych szkół. Nasze dzieci przestaną być nauczane normalnie. One są w podwójnym roczniku, będą miały trudniej dostać się do szkoły średniej, a my tu tracimy najlepszych nauczycieli. My naprawdę myślimy o przeniesieniu dzieci do innych szkół. Bo obawiamy się, że to nie koniec zwolnień.
Rodzice wykazywali burmistrzowi, że przy odrobinie dobrej woli, można znaleźć godziny dla większości zwolnionych nauczycieli. Zaproponowali nawet, że opracują alternatywny arkusz organizacyjny na nowy rok szkolny, aby udowodnić swoją tezę.
- Pani dyrektor zaplanowała w swoim arkuszu jedną klasę VII a ponoć mają być dwie - dwie klasy to dodatkowe godziny dla nauczycieli - wyliczali. - Dla jednych nie ma pracy a innym nauczycielom przydziela się nadgodziny - tu też można coś wygospodarować, ograniczając nadgodziny. Można zredukować pół etatu psychologa, bo w innych mniejszych szkołach nie ma psychologów na całym etacie jak to zaplanowała pani dyrektor. Tak więc nie jest prawdą, że dla tych zwolnionych nauczycieli nie ma godzin, to są po prostu czystki w Wyszkowie - mówili rodzice.
Twierdzą, że trudno im uzyskać informację od dyrekcji, kto będzie uczył ich dzieci w klasie VII i w starszych rocznikach gimnazjum, a niektórych z tych nauczycieli, których im już przedstawiono - nie akceptują.
- Ma pozostać ta kadra z wyłączeniem pani dyrektor - zażądała jedna z matek. - Jaki to kompromis trzech szkół, skoro zwolnienia są tylko w Gimnazjum nr 2 - pytała?
- Ograniczenia zatrudnienia dotknęły wszystkich szkół, najwięcej umów nie przedłużono w Zespole Szkół na Polonezie - tłumaczyła zastępca burmistrza Aneta Kowalewska.
- Wiemy, że nie jest możliwe pozostanie wszystkich tych nauczycieli na pełnych etatach, ale można wygospodarować dla większości z nich godziny - argumentowali rodzice. - Chcemy przedstawić swój arkusz, żeby pokazać te zaniechania i co jest źle zrobione w arkuszu pani dyrektor.
Nie godzę się na to!
- Nie godzę się na taką procedurę - odpowiedział burmistrz Grzegorz Nowosielski. - Jeśli coś jest nie tak w arkuszu, kurator oświaty go nie zatwierdzi. Ale nie będzie to szkoła inna niż wszystkie w całej Polsce, że układaniem arkusza - co jest świętym prawem dyrektora - zajmie się organ prowadzący, rodzice, nauczyciele. Nie może być wchodzenia w czyjeś kompmetencje, bo tam nigdy nie będzie dobrze. Nie będzie wiadomo, kto za co bierze odpowiedzialność.
Takie samo stanowisko burmistrz zajął w sprawach kadrowych.
- Rodzice nie mają prawa dobierać sobie nauczycieli - tylko dyrektor może. Decyzja o zwolnieniach została podjęta na podstawie ściśle określonego regulaminu. Kryteria były bardzo szczegółowe - zapewniał burmistrz.
Jego zdaniem, w tym konflikcie winne są obie strony.
- Choć oczywiście zawsze żąda się więcej od menadżera... - dodał Grzegorz Nowosielski. - Najgorzej do promocji tej szkoły przyczynił się konflikt między nauczycielami i dyrekcją, który "wylał się" na zewnątrz i dotknął niestety także dzieci. Nie spotkałem się z wola obydwu stron, żeby ten konflikt rozbroić... - powiedział burmistrz.
Wyjaśnił rodzicom, że na tym etapie nie są możliwe żadne zmiany w arkuszu organizacyjnym, który został przedstawiony do zatwierdzenia kuratorowi oświaty. Natomiast korekty będą nanoszone na arkusz w sierpniu i wówczas z pewnością uda się wygospodarować dodatkowe godziny dla nauczycieli, a pierwszeństwo w zatrudnieniu będą mieli ci zwolnieni z Gimnazjum nr 2. Zapewnił też, że w SP nr 4 powstaną dwie klasy VII.
Otworzyć rekrutację
Rodzice mają żal, że SP nr 4 nie dostała szansy na pełen nabór, tzn. do wszystkich klas od I do VII.
- Chętnych do klas III było tylu, że uzbierałby się na pewno jeden oddział, ale pani dyrektor nie pozwoliła składać podań, sekretariat szkoły ich nie przyjmował. A byliby chętni i do innych klas - uważają rodzice.
Dlatego zgłosili burmistrzowi żądanie ogłoszenia rekrutracji uzupełniającej.
- Powtarzam, że nabór do wszystkich poziomów klas byłby niezgodny z prawem. Gmina zrobiła nabór do klas I, IV, VII zgodnie z przepisami. Naszą intencją było utworzenie pełnej szkoły, która zapełni się w trzy lata - mówił burmistrz. Poddawał w wątpliwość ogromne zainteresowanie naborem do pozostałych klas SP nr 4. - Nierealne jest, że do klas III i V byłby nawał chętnych, gdy widzimy, że do klas IV mamy ośmiu chętnych - mówił.
Nie podam się do dymisji
Po spotkaniu, na którym padło tak wiele zarzutów pod adresem dyrektor Gimnazjum nr 2, poprosiliśmy Agnieszkę Deptułę o komentarz. Pani dyrektor zapewnia, że jest zawsze otwarta na rozmowę, na szukanie kompromisu i nie zgadza się z większością zarzutów Rady Pedagogicznej i rodziców.
- Jestem otwarta na współpracę, na mediacje, które proponował pan burmistrz, ale druga strona na tę propozycję nie odpowiedziała - mówi nam Agnieszka Deptuła.
Jak ustaliliśmy w Urzędzie Miejskim, Rada Pedagogiczna nie zgadzała się na mediatora zaproponowanego przez gminę Wyszków i zaproponowała własnego. Ostatecznie nie osiągnięto kompromisu przy jego wyborze i do mediacji nie doszło.
Dyrektor Agnieszka Deptuła zapewnia, że informowała rodziców zarówno o procedurze zwolnień nauczycieli, jak i kadrze, która będzie uczyć ich dzieci.
- Nie ma pracy. Mnie obowiązują przepisy prawa i muszę dokonywać trudnych decyzji w oparciu o jasne prawo. A przykro jest też tym nauczycielom, którzy słyszą, że odchodzą najlepsi a zostają w szkole najsłabsi. Dla wszystkich jest to trudna sytuacja, dla mnie też... W tym roku opracowywaliśmy arkusz organizacyjny tj. w szkołach ponadgimnazjalnych - w maju jest on minimalistyczny, bo w sierpniu będą korekty po zamknięciu rekrutacji. Zaplanowałam w nim jedną klasę siódmą, bo miałam 30 podań, dwa wpłynęły już po zamknięciu arkusza. Nabór prowadziliśmy tylko do klas I, IV, VII, bo mnie obowiązuje uchwała Rady Miejskiej - takie miałam wytyczne. A naprawdę tych podań do innych klas nie było wiele - podobnie jak do klasy IV.
W zaistniałej sytuacji Agnieszka Deptuła zamierza pracować na stanowisku do końca kadencji, w sierpniu.
- Nie zamierzam podać się do dymisji - mówi.
Czy wystartuje w konkursie na dyrektora SP nr 4?
- Nie wiem, nie podjęłam jeszcze decyzji - mówi.