Mateusz zaczął zmagania w turnieju już wczoraj, od 1/8 finału, gdzie walczył ze Słowakiem Matajem Strnisko. Walka od początku była wyrównana i bardzo emocjonująca, obaj zawodnicy nie chowali się za gardą tylko często atakowali, przez co w ferworze walki dochodziło do różnych nieczystych uderzeń, przez co obaj otrzymali ostrzeżenia. W trzeciej rundzie dodatkowo Słowak dwukrotnie uderzył Mateusza głową, za co został zdyskwalifikowany i to nasz pięściarz wygrał walkę (w momencie przerwania i tak był lepszy). W ćwierćfinale trafił na Brytyjczyka i zaczął bardzo dobrze. W pierwszej rundzie dominował i wygrał w stosunku 2:1 na kartach sędziowskich. Niestety, od drugiej rundy to jego rywal bił lepiej i skuteczniej, przez co ostateczne punktowanie tej walki to 27:30, 28:29, 28:29 na korzyść Brytyjczyka, na którego, paradoksalnie, Mateusz będzie teraz liczył w walce półfinałowej. Dlaczego? Zwycięstwo Brytyjczyka bowiem otwiera naszemu pięściarzowi drogę na mistrzostwa świata i jeśli Buatsiego zobaczymy w finale, Tryca na pewno zobaczymy na MŚ, które będą bezpośrednią kwalifikacją do Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro, jednak na samych mistrzostwach będzie ciężko tę przepustkę wywalczyć. Na szczęście nie jest to jedyna droga do Brazylii. Jeszcze w przyszłym roku będzie na to kilka szans, a przy takiej formie jak teraz, Mateusz na pewno nie jest bez szans.