Trwający na wyszkowskim basenie remont i zawirowania wokół zmian w pierwotnym projekcie modernizacji, nie mogły zostać przemilczane na sesji Rady Miejskiej. Przypomnijmy, zmiany projektu dotyczyły odstąpienia przez gminę od przebudowy głównego wejścia do pływalni na rzecz jego remontu, a także rezygnacji z remontu stref prysznicowych. Burmistrz dokonał także zmiany materiałów wykończeniowych w strefie przebieralni.
Czytaj także: "Nadaje się do remontu". Nieoczekiwany zwrot w sprawie przebudowy wejścia na basen
Realizacja w przyszłym roku
- 10 września miał się rozpocząć remont, rozpoczął się i od razu się zatrzymał na ponad miesiąc. Pojawiła się informacja na temat niedopuszczenia wykonawcy do pracy i negocjacji zakończenia umowy. Pan powiedział, że jest w kontakcie z Ministerstwem Sportu. Czy jest szansa, że zatrzymamy 1,5 mln zł dotacji na remont w całości, czy w części, bo remont nie będzie wykonany zgodnie z projektem, który był dołączony do wniosku o dofinansowanie? - pytał radny Radosław Biernacki.
- Nie było takiej sytuacji, że remont został wstrzymany na miesiąc. Remont rozpoczął się i remont wewnątrz - przebieralnie - cały czas trwa, zgodnie z planem. Umowa na realizację schodów została rozwiązana i przesunięte to zostało na przyszły rok. To że zmienił się termin poszczególnych elementów, tak, natomiast całość inwestycji jest wciąż realizowana. To nie są tylko przebieralnie. To są centrale wentylacyjne, pompy zjeżdżalni, na to składa się jeszcze wiele elementów, więc nie chciałabym tego sprowadzać tylko do zmiany terminu realizacji przebudowy wejścia na basen - odpowiadała Żaneta Kozak, naczelnik Wydziału inwestycji i pozyskiwania funduszy w Urzędzie Miejskim.
Dodała, że pozostałe prace idą zgodnie z planem i termin realizacji inwestycji na basenie - 3 grudnia - nie jest zagrożony. Podobnie z dofinansowaniem, które gmina uzyskała na modernizację pływalni z Ministerstwa Sportu.
- Jesteśmy na bieżąco w kontakcie z instytucją finansującą. W ramach realizacji zadania mieliśmy tylko wskazane, że będzie to remont schodów. Nie było wskazanej dokładnej metody wykonania przebudowy. Nie jest to zagrożeniem. Ministerstwo wie, że przesunęliśmy tą realizację. Ryzyko utraty dofinansowania szacujemy na raczej niskie. Realizacja tej części zadania odbywać się będzie w przyszłym roku. W związku z podjętą decyzją o zmianie sposobu tej przebudowy, opracowany zostanie nowy projekt. W zależności od kosztorysów, będzie decyzja, w jakim trybie zostanie wyłoniony wykonawca. Czy to przetargowa procedura pokaże projekt inwestorski - mówiła naczelnik.
Gmina zwróci koszty
- Żadnego odszkodowania nie ma przez niewpuszczenie wykonawcy na plac budowy a jego gotowość? - dopytywał Radosław Biernacki.
Odszkodowania nie ma, gdyż wykonawca schodów zgodził się rozwiązać umowę z gminą za porozumieniem stron. Gmina musi mu natomiast zwrócić poniesione koszty.
- Porozumieliśmy się z wykonawcą, wykonawca wycenił koszty, które poniósł na ten moment - 39 tys. zł netto - poinformowała Żaneta Kozak.
Wirtualne oszczędności
W dyskusję włączył się radny Waldemar Karłowicz:
- Tytułem sprostowania. Gmina nie planowała przebudowy schodów, gmina planowała budowę nowych schodów. To dwa różne pojęcia. To co będzie robione teraz to nie jest przebudowa, tylko remont. Co się wydarzyło między 27 sierpnia, gdzie podano informację o wyborze oferty wykonawcy na remont basenu, a 10 września, gdzie jest decyzja o zamknięciu tego tematu w planowanym wydaniu? Mieliśmy 485 tys. zł przeznaczone na tę inwestycję. Wpłynęła oferta na 589 tys. zł. Byliśmy przygotowani na kilkusettysięczne wydatki. Co się nagle stało, że mając projekt, mając decyzję, mając podpisaną umowę, mając wprowadzonego wykonawcę, my z tego rezygnujemy? - pytał.
- Do chronologii wydarzeń wprowadziłabym jeszcze datę złożenia wniosku o dofinansowanie, który miał miejsce około pół roku wcześniej i w harmonogramie pierwotnie zakładana kwota na przebudowę wejścia basenu to 200 tys. zł. W momencie składania wniosku o dofinansowanie określaliśmy to przebudową wejścia do pływalni. Nie było wtedy jeszcze szczegółowego projektu modernizacji. Być może zbieg zdarzeń powinien wyglądać trochę inaczej, ale wiemy, jak wyglądała sytuacja. Mamy zmianę osób zarządzających. Po rozpoczęciu rozmowy na ten temat, podjęto decyzję, że zbyt dużą utratą wartości dodanej tego tarasu i schodów byłoby ich zburzenie, stąd rozpoczęła się rozmowa i sprawdzanie stanu technicznego tej infrastruktury i koniec końców decyzja taka a nie inna został podjęta - tłumaczyła Żaneta Kozak.
- W jakim trybie został powołany inspektor nadzoru do tej inwestycji? - pytał radny Karłowicz.
- Zapytanie ofertowe.
- W jakim trybie powstała ekspertyza na temat tych schodów? Kto ją przyjął, kto podpisał się pod fakturą? - pytał dalej.
- Pod fakturą podpisałam się ja i osoby z finansów. Ekspertyzę wykonała osoba z uprawnieniami konstruktorskimi - odpowiadała Żaneta Kozak.
- Na jej podstawie, tej ekspertyzy, podjęliśmy decyzję o rezygnacji z budowy nowych schodów. Czy zawiera ona jakąś analizę finansową nowego rozwiązania umowy? - pytał radny.
- Ta nie. Mamy odrębne. Droższa opcja to jest 200 tys. zł mniej niż koszty pierwotnie zakładane - tłumaczyła naczelnik.
- My mówimy tu o 200 tys. zł, ale to są oszczędności bardzo wirtualne - ocenił radny Karłowicz. - My nie możemy porównywać budowy całkowicie nowych schodów za 600 tys. zł z remontem schodów, który ma teoretycznie przynieść 200 tys. zł oszczędności.
"Jaskrawe przekroczenie uprawnień"
Zdaniem Waldemara Karłowicza, „nastąpiło tu jaskrawe przekroczenie uprawnień przez inspektora nadzoru” powołanego przez gminę.
- On powinien reprezentować nasze interesy. Jeżeli on się zapoznał z dokumentacją, podpisał umowę, to nie może być tak, że wchodzi na budowę i mówi nie robimy. To tak jakbyśmy mieli stary dom, w którym cieknie dach i postanowili zbudować nowy - bierzemy kierownika a on mówi: „po co budować nowy, wyremontujmy ten”. No nie. Nie na tym jego rola polega. Gdybyśmy chcieli budować te schody z desek czy twardego styropianu, to on podejmując się tych obowiązków, ma pilnować, żeby to spełniało warunki bezpieczeństwa i nic więcej. Nie mogą nam inspektorzy nadzoru przewracać inwestycji. Jeśli na to pozwolimy, to jest dla mnie totalne nieporozumienie. Może to zabrzmi trochę dziwnie. Ale ja żałuję, że wykonawca nie wystąpił z pełnymi roszczeniami. Gdyby chciał wyegzekwować, to zamknęłoby się one kwotą około 400 tys. zł: 20% z za samo zerwanie umowy, spodziewane zyski 8-10% to 60 tys. zł, wynagrodzenia ludzi, których mógłby przywozić do 3 grudnia i my byśmy musieli za to płacić. I wtedy nikomu by nie przyszło do głowy przerywanie inwestycji na tym etapie. Ucierpiał ogromnie wizerunek gminy wśród wykonawców. Będziemy ponosili konsekwencje tego przez długi czas - mówił Waldemar Karłowicz.
Tych słów bez komentarza nie pozostawił burmistrz Piotr Płochocki:
- Chcę przypomnieć, że jest pan radnym gminy Wyszków. Właśnie powiedział, że żałuje, że wykonawca nie wystąpił do gminy z roszczeniami do tej gminy, której jest radnym. W moim osobistym odczuciu, i mam nadzieję, że nie tylko w moim, to wypowiedź absolutnie poniżej wszelkiej krytyki. To jest wbrew interesowi gminy - stwierdził.
- Ma pan prawo twierdzić, że moje wypowiedzi są poniżej krytyki, a ja mam prawo informować mieszkańców o tym, jakie mogą być konsekwencje pewnych decyzji - odpowiedział Waldemar Karłowicz.
To burmistrz podjął decyzję
Temat drążył także radny Biernacki:
- Może ja nie rozumiem pojęć, funkcji, ale sądziłem, że inspektor nadzoru powinien pilnować przebiegu tej budowy, a nie zmian w projekcie. Czy do tej pory takie rzeczy były stosowane, że inspektor nadzoru wchodził w projekt, a to nie jest jego zadanie?
- To nie inspektor nadzoru podjął decyzję. On uczestniczył w rozmowach, był zapytany o zdanie - jest również specjalistą w swojej dziedzinie - i jest człowiekiem, który pracuje z ramienia gminy i jest po to, by nam doradzać, gdy tego potrzebujemy. Kiedy ostatecznie burmistrz podejmował decyzję, była to również osoba, która była zapytana w tej kwestii. Ale to nie inspektor podejmuje decyzje jeśli chodzi o zakres realizacji zadania - wyjaśniała naczelnik Żaneta Kozak.
Zbyt dużo tracimy
Burmistrz tłumaczył radnym powody swojej decyzji:
- Po to gmina zatrudnia inspektora nadzoru, aby liczyć się z tym, co on ustali. My po sygnalizacji inspektora i wewnętrznej rozbudowanej dyskusji, stwierdziliśmy, że zamawiamy ekspertyzę u człowieka, który robił do tej pory nam pewne inwestycje i zawsze byliśmy zadowoleni z jego usług. Inspektor nadzoru też pracował już na naszych inwestycjach i nie było skarg. Dodatkowo zamówiliśmy ekspertyzę, ile będzie kosztować alternatywna technologia. Dołożyliśmy wszelkich starań, żeby stwierdzić, jakie będą alternatywne koszty, co ryzykujemy, co zyskujemy, a co tracimy. W pierwotnej technologii zyskalibyśmy morze kostki betonowej i drabinkę przystawioną do wielkiego bunkra. Był on (projekt - red.) nastawiony na to, by był łatwy do konserwowania i inne jego funkcje położone zostały na ołtarzu i zakwalifikowane jako te dalszego rzędu. Zauważyłem, że jeżeli nie ma żadnych większych zastrzeżeń do konstrukcji schodów i całego wejścia, to warto ocalić ten taras, który byśmy stracili, duże rośliny, które w nim rosną. Dodatkowo nie wzięto pod uwagę, że jest tam skrzynka elektryczna, której przebudowa czy przeniesienie wiązałoby się z dodatkowymi problemami technicznymi i finansowymi. Zwrócono nam też uwagę, że podjazd dla niepełnosprawnych jest bardziej funkcjonalny niż winda i ma to do siebie, że się nie psuje. Wszystkie te kwestie zaważyły na tym, że stwierdziliśmy, że zbyt dużo tracimy w stosunku do tego ile możemy zyskać. A aspekt finansowy tylko dopełnił sprawy. Dla mnie zawsze najważniejszym będzie efekt końcowy, który dostają mieszkańcy i uznałem, że ten będzie najbardziej optymalny i będzie się wiązał z największym pożytkiem dla mieszkańców. Porozumieliśmy się z wykonawcą. Moim zdaniem on nie wychodzi z tej inwestycji z jakąś wielką stratą. Sam sobie wyliczył koszty przestoju, my się na to zgodziliśmy, bo i tak one się kalkulują z oszczędnościami, które mamy. Mamy wyspecyfikowane koszty dwóch technologii, takich premium (okładziny kamiennej) i już ona jest dużo tańsza, a alternatywna technologia prostsza jest jeszcze tańsza - mówił Piotr Płochocki.
Nie wyjaśnił jednak, dlaczego mając tyle analiz i taką wiedzę o zaletach i wadach każdego z proponowanych rozwiązań, gmina mimo wszystko dwukrotnie ogłaszała przetarg na przebudowę schodów w technologii konstrukcji metalowej, czyli zgodnie z pierwotnym projektem wykonanym w poprzedniej kadencji przez pracownię Michała Gryza. Zwrócił na to uwagę radny Paweł Turek:
- Przypomnę, że wykonawca został wyłoniony w drugim terminie (do pierwszego przetargu w czerwcu nie zgłosił się żaden oferent - red.). A to co burmistrz powiedział - te całe analizy - owszem, był na to czas, po pierwszym terminie. Drugi termin powinien już być uwzględniony z tymi wszystkimi analizami i nie powinno być żadnej przerwy - stwierdził.
Rzecz niespotykana
- To, co zrobiła gmina Wyszków, przerywając inwestycję na tym etapie, jest rzeczą niespotykaną - ocenił radny Waldemar Karłowicz. - Inspektor może ingerować w projekt w zakresie zmiany przekrojów, może zmienić wymiary nieznacznie do 2%, może robić różne rzeczy, ale nie może sugerować tego, że my tę inwestycję zamykamy. Nie może.
Burmistrz bronił jednak swojej decyzji.
- My porozumieliśmy się z wykonawcą i uważam, że to jest z wszelkim pożytkiem dla nas wszystkich - mówił. - Chciałbym, by wszelkie inwestycje w naszej gminie były rozpatrywane w kategoriach efektu końcowego, bo z nim styka się mieszkaniec miasta. On nie styka się z tym procesem. Ten proces ma dla niego znaczenie wtórne dla efektu końcowego. Jesteśmy na dobrej drodze. Na wiosnę, czy w lecie wrócimy do tego tematu i wybraną w zimę technologią wykonamy te schody. Tak to jest jak się przejmuje tematy na gorąco i goni nas termin, bo chcieliśmy w pierwotnym planie oddać schody przed końcem wakacji. Złożoność tych budów powoduje różnego rodzaju perturbacje na nich. Jeżeli mogę coś zmienić na etapie samego procesu inwestycyjnego - oczywiście w granicach prawa, dostępnych mi możliwości i minimalizowania strat podmiotów postronnych - to będę to robił, bo dla mnie i dla moich urzędników najważniejszy jest efekt końcowy. Remont schodów nie wpływa na termin wykonania inwestycji. Data jest niezagrożona.