W środę 15 maja przed godziną 14.00 właściciel auta przyjechał nad rzekę i zaparkował w pobliżu LOK - na wprost wodomierzy. Auto pozostawił zablokowane na biegu. Gdy rozmawiał przez telefon, nagle spostrzegł, że samochód stacza się do rzeki. Na reakcję było za późno. Mercedes podryfował około 50 metrów z nurtem rzeki, a gdy "nabrał" wody, poszedł na dno. Wlaściciel powiadomił straż pożarną, a ta policję. Przybyłe na miejsce służby uznały jednak, że w zdarzeniu nie ma poszkodowanych, a więc właściciel musi własnymi siłami i środkami wyciągnąć auto z rzeki. Z pomocą ruszyli znajomi. Najpierw trzeba było zlokalizować leżącego na dnie rzeki mercedesa. Użyto do tego galara "Rybienko Leśne". Gdy z pokładu łodzi ustalono miejsce, w którym spoczywa samochód, należało odpowiednio je zamocować do lin i łańcuchów holowniczych i przygotować do podjęcia z dna. Na miejscu zjawiła się koparko-ładowarka. Dopiero z pomocą płetwonurka udało się podczepić łańcuch i linę do haka pojazdu i można było przystąpić do jego powolnego wyciągania z wody. Cała akcja zajęła ponad siedem godzin i nie udałaby się, gdyby nie społeczna pomoc wielu osób, którym właściciel pojazdu skłąda serdeczne podziękowania. Podkreśla, że wszystrkie zbiorniki w samochodzie pozostały szczelne i nie doszło do wycieku do rzeki substancji ropopochodnych.
Fot. Archiwum prywatne