- Justyna była ciągle zmęczona i osłabiona. Jej skóra stawała się blada, a oczy coraz bardziej podkrążone. Pierwszym krokiem było zbadanie krwi. Nie minęło jednak 1,5 godziny, gdy zadzwonił pracownik laboratorium z informacją, że mamy jak najszybciej wrócić - wspominają rodzice nastolatki.
Wyniki morfologii były dramatyczne. Potem ruszyła lawina. Dziewczyna została skierowana na oddział hematologii i onkologii dziecięcej, gdzie podano jej krew.
- Wiedzieliśmy, że dzieje się coś poważnego! W naszych głowach pojawiały sie najpotworniejsze diagnozy… - mówią rodzice Justyny.
Dni mijały, a oni nadal nie znali odpowiedzi, co dolega ich dziecku. Po tygodniu od pobrania szpiku kostnego, lekarze znaleźli przyczynę problemów: anemia aplastyczna. To ona sprawiła, że szpik Justyny jest uszkodzony i nie działa prawidłowo, a jej układ krwiotwórczy jest niewydolny. Dziewczyna spędziła w szpitalu miesiąc. Przepisano jej leki i kazano regularnie przyjeżdżać na jednodniową wizytę do szpitala, aby kontrolować stan zdrowia.
- Każdej nocy sprawdzaliśmy, czy nasze dziecko oddycha i jaką ma temperaturę. Musieliśmy być w stałej gotowości! Postać anemii aplastycznej u Justynki oceniono jako ciężką Córka ma bardzo słabą odporność, a lekarze bezwzględnie zakazali wychodzenia z domu i spotykania się z rówieśnikami. Nawet kontakt z rodzeństwem jest ograniczony do minimum, w obawie, że jej bracia mogą „przynieść” jakiegoś wirusa ze szkoły - opowiadają rodzice.
Średnio co pięć dni Justyna musi mieć przetaczane płytki krwi, aby wspomóc organizm. Cały czas trzeba na nią uważać i zapewniać jej sterylność niemal wszystkich przedmiotów codziennego użytku: sztućców, talerzy, ręczników, szczoteczki do zębów. Koszty z tym związane zaczynają coraz bardziej przerastać rodzinę. Leczenie Justyny cały czas jest w toku, doszło już nawet do zmiany leków.
- Teraz Justynka zachorowała i przebywa w szpitalu razem ze mną. Leżymy w izolatce na oddziale hematologii i onkologii dziecięcej. Lekarze wdrożyli kolejny etap leczenia i mocno wierzymy, że wszystko się uda. Jeżeli nie, konieczny będzie przeszczep szpiku kostnego - mówi mama Justyny.
Już wcześniej przeprowadzono u niej badania w kierunku znalezienia dawcy w rodzinie. Niestety, nikt nie może pomóc Justynce.
- Dlatego jesteśmy jeszcze bardziej przerażeni! Jeżeli leczenie zawiedzie konieczny będzie przeszczep i poszukiwanie dawcy niespokrewnionego - mówią rodzice.
Są na początku drogi, nie wiedzą, jakie koszty jeszcze przed nimi...
- Choroba własnego dziecka spędza nam sen z powiek, jednak musimy zrobić wszystko, aby Justyna była zdrowa i bezpieczna. Twoja pomoc będzie dla nas realnym wsparciem, o które dziś prosimy… - apelują.