Nasza redakcja otrzymała poruszający list od właścicielki kota postrzelonego z wiatrówki. Chce ona przestrzec innych przed zagrożeniem, jakie mogło spotkać każdego... także człowieka. Ale ma też apel do sprawcy tego incydentu, do którego doszło w czwartek, 16 lutego przy ul. Środkowej.
- Nie do wiary, jakim okropnym człowiekiem jest ktoś, kto strzela z wiatrówki w bezbronne i niewinne zwierzę, jak do żywej tarczy? Skazuje je na okropne cierpienie, a nawet śmierć. Przez tak bezduszne zachowanie, doszło w moim odczuciu do tragedii - pisze pani Wiktoria.
Jak mówi, pierwsze podejrzenia padły na to, że kota potrącił samochód i uszkodził mu kręgosłup.
- U weterynarza okazało się jednak, że kończyny, miednica oraz kręgosłup nie są połamane. Na RTG weterynarz zauważył śrut wbity w unerwienie kręgosłupa, wskutek czego kot został sparaliżowany od pasa w dół. Kot nie panuje nad odruchami fizjologicznymi i ciągnie za sobą łapki. Walczymy o jego powrót do zdrowia - mówi właścicielka kota.
Jest sfrustrowana zaistniałą sytuacją.
- Sprawiłeś ból kotu, jego dorosłym właścicielom i dziecku - zwraca się do sprawcy. - Kiedy nasze społeczeństwo się obudzi, że to są żywe zwierzęta, które odczuwają ból? Niekiedy konają po rowach, bo nie są w stanie dotrzeć do swojego właściciela. Pokazuję to tutaj z nadzieją, że oprawca mojego biednego kota to zobaczy i może zastanowi się nad swoim zachowaniem.
OD REDAKCJI: Po naszej publikacji otrzymaliśmy informację od Czytelniczki, którą spotkała podobna historia. Kilka lat jej dziesięciokilogramowy kot został 11-krotnie postrzelony z wiatrówki, potem wyrzucony na pustą posesję. Kot miał ma tyle siły, ze wyczołgał się na chodnik. Sprawa była zgłoszona policji, ale bez rezultatu.