"Wygłuszanie nas jest ewidentne"
Posł Artur Dziambor na początku marca - jak mówił - "po kanonadzie nieodpowiedzialnych wypowiedzi" prezesa partii KORWiN, odszedł z ugrupowania, którego liderem jest Janusz Korwin-Mikke. Wraz m.in. z Dobromirem Sośnierzem zapowiedział stworzenie nowej partii, która ma być "prawdziwie wolnościowa" i zajmować się tematami gospodarczymi. Nowa formacja, ma dalej współtworzyć Konfederację Wolność i Niepodległość.
- Mam pytanie w sprawie podziału Konfederacji. Czy będziecie startować oddzielnie do Sejmu? - pytał jeden z uczestników spotkania.
- Nie, Konfederacja zostaje Konfederacją. Stwierdziliśmy, że Konfederacja jako wehikuł dla frakcji sejmowej wolnorynkowo-patriotycznej jest zdecydowanie najlepszym możliwym projektem, ponieważ nie ma tego typu poglądów i kierunków w żadnej innej partii politycznej, która w tym momencie jest w Sejmie. Więc nawet nie ma sensu szukać partnerów w tych towarzystwach, które są - odpowiadał poseł. - Ale wygłuszanie nas jest ewidentne i to widać. My się zdecydowaliśmy na tę Konfederację i ja uważam, że lepszego projektu w tym momencie nie będzie. Polska polityka nie ma miejsca dla partii typowo wolnorynkowej, która zajmuje się tylko gospodarką. W Konfederacji dalej zostajemy, dalej będziemy ją rozwijać i mamy nadzieję, że w następnym rozdaniu tych posłów nie będzie 11 tylko 60. Największym problemem w polityce nie jest to, że nas krytykują, ale to, że nas nie pokazują. Nie ma niczego gorszego w polityce od zamilczania. Ta zasada, że nieważne jak mówią, ważne, żeby nazwiska nie przekręcali, jest dobrą zasadą. My od początku sobie ustaliliśmy, że jeżeli chcemy być poważną siłą, to musimy mieć kreowany własny dzienny przekaz, musimy codziennie wychodzić z czymś własnym i to robimy.
Wyszkowianie pytali, czy już znana jest nazwa nowej partii?
- "Pomidor". Nie powiem. My mamy bardzo przykre doświadczenia z różnymi "śmieszkami", którzy potrafią zrobić na złość tylko po to, żeby coś nie wyszło innym. Jakbyśmy ogłosili nazwę, to pięć minut później pojawiłyby się jakieś profile prześmiewcze na twitterze, facebooku i byśmy się z tego nie wykopali, bo mielibyśmy już dawno ośmieszoną naszą nazwę. Nowa partia jest w trakcie rejestracji. Jej liderzy planują konferencję prasową, na której mają przedstawić jej nazwę, logo - odpowiadał poseł.
Zamiast najważniejszych tematów - medale
W kontekście tego, czym żyje świat, trudno było uniknąć tematu wojny w Ukrainie i sytuacji uchodźców wojennych w Polsce.
- Na pewno robimy wszystko, żeby wspierać rząd tam, gdzie rząd dba o to, żeby nas w tę wojnę nie włączyć. A tam gdzie rząd się przy okazji zachowuje nieodpowiedzialnie i próbuje wykorzystać tę ciężką sytuację, tam krytykujemy - mówił.
Jego zdaniem ustawa o obronności ojczyzny to jest problem, bo - jak określa - to "kreatywna księgowość".
- To, że powstaje budżet do dyspozycji MON, który jest ściśle tajny, to on rodzi przede wszystkim masę możliwości do nadużyć. Przecież te programy socjalne, które oni stworzyli wcześniej przez poprzednią kadencję, te pieniądze się znikąd nie wzięły i nieprawdą jest, że zabrali mafiom VAT-owskim i dali dzieciom. Po prostu dodrukowali pieniądze dzięki czemu w tym momencie mamy sytuację, jaką mamy, ale ważne, że utrzymali wysokie poparcie i o to im chodziło - ocenił poseł.
Poseł wypowiadał się także na temat sposobu włączania ukraińskich dzieci do polskiego systemu edukacji.
- Mamy 2,3 mln już przyjętych Ukraińców. Duża część z nich odjeżdza, część do Berlina, część do Szwecji. Ale bardzo duża część z nich zostanie u nas. W tym momencie w systemie mamy prawie 200 tysięcy dzieci (w wieku szkolnym - red.). Jeżeli zostaną, to trzeba dla nich jakieś rozwiązania wprowadzić. Największym problemem będzie dla nich zdanie matury z języka polskiego. Dziś mieliśmy komisję edukacji i spodziewałem się, że będziemy się zajmowali kwestią ukraińską. W zeszłym tygodniu odwiedziłem kilka szkół w Gdyni, odwiedziłam też masowe sypialnie, bo są takie w Gdyni, gdzie na sali gimnastycznej śpi po 100 osób. Rozmawiałem z pracownikami MOPSu, naczelnikiem Wydziału Oświaty i podpytywałem, jak oni tym zarządzają. Mam mnóstwo ciekawych uwag jeżeli chodzi o to, co mi podpowiedzieli nauczyciele, dyrektorzy, co można by było zrobić, żeby było lepiej. Liczyłem, że dzisiaj będzie możliwość porozmawiania o tym na komisji, a okazało się, że nie. Że zamiast się zajmować tym absolutnie najważniejszym i jedynym praktycznie tematem, którym powinniśmy się teraz zajmować, dzisiaj uchwaliliśmy to, że wykładowcy akademiccy będą dostawali jakiś dodatkowy medal, który sobie pan minister wymyślił dla szczególnie zasłużonych dla polskiej nauki. Drugi temat, który mieliśmy i on akurat miał sens to było doprowadzenie do sytuacji, w której będziemy dawali możliwość obcokrajowcom zdawania certifikatu z języka polskiego online.
XXXXXXX
- Wyobraźmy sobie, że Konfederacja jest w rządzie. Jaką prowadziłaby politykę zagraniczną w sytuacji wojennej? - pytał uczestnik spotkania.
- Cały czas trwa dyskusja o odcinaniu się od surowców rosyjskich. Mam ważenie, że ta kwestia traktowana jest przez niektórych polityków opozycji w sposób bardzo infantylny. Po banalnej analizie, rozmowie z ludźmi z branży, dowiadujemy się, że to jest proces. Musimy wrócić do sytuacji, w której każde państwo robi wszystko, żeby być jak najbardziej samowystarczalne ze swoich zasobów. My gazu z Rosji ciągniemy 42 proc., nie jesteśmy tego w stanie tak sobie odciąć. My mamy 57 proc. ropy z Rosji jakbyśmy się odcięli od tego, to byśmy od jutra mieli ropę po 15 zł za litr. Ja jestem za tym, aby się odciąć, ale jeżeli my mamy pozbyć się źródła w postaci Rosji, to pytanie - czy Arabia Saudyjska czy Norwegia są w stanie pokryć nam te straty ponieważ my sami ropy generujemy sobie parę procent? Musimy korzystać z zasobów zwnętrzynych. Żeby nie odbywało się to tak infantylnie jak z pomocą Ukraińcom, pomoc za wszelką cenę, nawet za cenę własnego bankructwa. Jeśli chodzi o obronność, z oczywistych względów chcielibyśmy, żeby wzmocniona była nasza armia. Ale nasza władza nie zamierza ruszyć nic jeżeli chodzi o dostęp do broni. Małym promyczkiem jest decyzja Czarnka, że mają być szkolenia wśród młodzieży licealnej na strzelnicach. Chcielibyśmy, aby dostęp do broni był łatwiejszy, ponieważ dozbrojony naród, który umie się posługiwać bronią, jest zdecydowanie bardziej niebezpieczny i jest już ostrzeżeniem dla ewentualnego najeżdzcy. Kolejna kwestia to są gwarancje bezpieczeństwa ze strony NATO. My mamy tutaj granicę i my powinniśmy przez NATO być wzmocnieni maksymalnie, powinniśmy mieć systemy ochronne i gwarancję tego, że natychmiast, gdy tylko będzie potrzeba, to ruszają z pomocą. Bezpieczeństwo to wielowektorowe kwestie. Mam wrażenie, że obecna władza częściowo to rozumie, a częściowo odpycha świadomość pewnych rzeczy. U nas inflacja hula z powodów politycznych od tego wszystkiego, co się działo przed wojną, a nie dlatego, że teraz nagle wojna jest. To wszystko jest wynik tego, że były podejmowane złe decyzje polityczne i rozdmuchiwane były w kosmos programy socjalne.
- Jaki procent zapotrzebowania gazu powinniśmy importować z Rosji? - pytał inny uczestnik spotkania.
- Zero. Mamy w tym momencie 9 miliardów metrów sześciennych, a Świnoujście według tego co słyszałem to ma być 8, czyli pytanie, skąd my będziemy to brać jeszcze? Zobaczymy jak to się potoczy jak ruszą gazoport i Baltic Pipe. Zobaczymy, co to tak naprawdę wniesie, bo my w tym momencie cały czas posługujemy się modelami a nie żywym organizmem. Nikt z nas nie przewidując, że będzie wojna, obawialiśmy się tego, że ruszy Nord Stream 2 i w momencie jak on ruszy, zarówno Rosja jak i Niemcy mają całą Europę wschodnią i zachodnią ubezwłasnowolnioną. I myśmy mówili przed całą tą wojną, że nasi dyplomaci już dawno powinni wydreptywać dróżki do Berlina, bo w związku z tym, że my nie bierzemy udziału w Nord Stream 2, to i tak będziemy musieli ciągnąć z Berlina i to oni będą nam ustalali ceny jako liderzy Unii Europejskiej. Do tego nie doszło, ale pytanie, czy do tego nie dojdzie? Wojna się skończy i ktoś tam stwierdzi, no dobra, my żeśmy tam certyfikatu jakiegoś nie dali, no ale jak już leży, to co mamy rozbierać? Już lepiej puścić. Tak będzie, pytanie tylko na jakich warunkach - odpowiadał poseł.
"To, co widzicie w Sejmie, to jest przedstawienie"
Artur Dziambor bardzo krytycznie ocenia polską scenę polityczną i spoosób tworzenia w Polsce prawa. Omówił to na przykładzie uchwalenia tzw. Polskiego Ładu.
- W polskim Sejmie tak się pracuje, że my przyjeżdzamy, bo wiemy, że jutro jest Sejm, ale nie wiemy po co. Procedura uchwalania Polskiego Ładu wyglądała tak, że my dostaliśmy na maila ten "ład" o godzinie 22.00 w środę, a w tym mailu było do przeczytania 680 stron. W czwartek były cały dzień obrad i w piątek o godzinie 11.00 była debata na temat Polskiego Ładu, która trwała 1 godzinę 33 minuty, gdzie Konfederacja miała 3 minuty na to, żeby podsumować 680 stron największej zmiany systemu podatkowego w historii Polski po 1989 roku. I wyszliśmy oczywiście razem z Mentzenem na konferencję prasową i mówiliśmy: "Ludzie, wy puknijcie się, wy nawet nie wiecie, co wy chcecie uchwalić. Wy nie wiecie, za czym będziecie głosować. Wam nikt nie powiedział, na czym to polega. Wam tylko powiedzieli, że macie głosować "za", ponieważ to jest niby wasze i zobaczycie, że to się źle skończy. My mamy tylu ludzi, że się podzieliliśmy i żeśmy to wszystko przeczytali. Czy wy wiecie, że wy stracicie?". Powiedzieliśmy to i na mównicy też mieliśmy okazję o tym powiedzieć, ale trudno, przeszło w dwa dni 680 stron. Oczywiście nikt tego nie przeczytał, wiadomo, że to jest niemożliwe, żeby to przeczytać i żeby się jeszcze merytorycznie przygotować. Minęły 2 miesiące, gdy nowy ład zaczyna funkcjonować. Nauczyciele i posłowie się bardzo szybko zorientowali, że stracili co najmniej tysiaka, każdy poseł tysiaka w plecy. I jak już przyszły te pensje, to potem ja wyszedłem na mównicę i powiedziałem: "słuchajcie, ale myśmy ostrzegali, myśmy mówili. Jak ciężkim kretynem trzeba być, żeby zagłosować za czymś, co sprawia, że będziesz zarabiał mniej?". Jak się uchwala prawo, to się je robi kompleksowo, żeby nie było tak, że ci stracą a inni zyskają. I żeby było groteskowo posłowie są ofiarami Polskiego Ładu, bo wszyscy stracili. I bardzo im tak dobrze, ale chodzi o to, że właśnie tak wygląda w Polsce budowanie i uchwalanie prawa. Oni nie wiedzą za czym głosują. Tam nie ma merytoryki. To, co widzicie w Sejmie, na mównicy sejmowej, to jest przedstawienie. My się szykujemy wszyscy do szopki, którą odwalamy, ponieważ to co jest na mównicy, musi być fajne, musi być dużo like'ów na facebooku, ale wszystko już jest ustalone. Na komisji jest prawdziwa praca ale na komisji też jest wszystko ustalone, bo też większość wszędzie jest PiS, więc oni przychodzą niby żeby podyskutować, ale i tak PiS uchwala wszystko co chce. Więc właściwie decyzje zapadają w gabinecie gdzieś tam na ulicy Nowogrodzkiej najprawdopodniej. Tym się różnimy my od nich ponieważ my na każdy temat chętnie się wypowiemy i bardzo często wychodzi, że mamy inne zdanie. W PiSie wszyscy są tak jak pan prezes nakazał na karteczce. Tylko jak nie dostali przekazu dnia, to nie wiedzą co powiedzieć - oceniał Artur Dziambor.
Spotkanie poprowadził przedstawiciel partii KORWiN Arkadiusz Jarosz.