Na kontraktach w pododdziale chirurgii urazowo-ortopedycznej szpitala w Wyszkowie zatrudnionych było czterech ortopedów. Jeden z nich - zastępca ordynatora - odszedł z oddziału z początkiem marca - pozostał natomiast w pracy w poradni ortopedycznej. 9 i 11 marca wypowiedzenia umów złożyli pozostali trzej specjaliści. Wszyscy solidarnie zapowiedzili odejście z pracy z dniem 31 marca, choć kontrakty mieli zawarte ze szpitalem do końca czerwca. Skąd taka decyzja?
"Nie możemy rozmawiać"
- To wiążę się bezpośrednio z funkcjonowaniem szpitala, a o tym - zgodnie z poleceniem dyrekcji - nie możemy rozmawiać - mówią lekarze ortopedzi. Zapewniają, że nie chodzi o wysokość wynagrodzeń. - Temat pieniędzy nie pojawia się w naszych wypowiedzeniach - zaznaczają.
To lekarze z dużym doświadczeniem i bogatym stażem pracy. Niektórzy pracują w wyszkowskim SPZZOZ od 15 lat, od czasu otwarcia pododdziału chirurgii urazowo-ortopedycznej. Jaka jest przyczyna zamiaru ich odejścia ze szpitala, nie wie także dyrektor SPZZOZ.
- Nie było mnie w pracy, więc jeszcze nie za wiele mogę powiedzieć - przyznaje Tomasz Boroński.
Dyrektor 14 marca wrócił z urlopu i zamierza w tym tygodniu spotkać się na rozmowach z lekarzami ortopedami. Potwierdza, że do tej pory rozwiązał już umowę z jednym z lekarzy, który odszedł z pododdziału na własne życzenie, podając jako powód względy osobiste.
- Reszta lekarzy złożyła wypowiedzenia bez żadnego uzasadnienia i nie artykułując przyczyny takiej decyzji - mówi dyrektor Boroński.
- Nie ma to znaczenia, bo gdyby miało, to pewnie ktoś by z nami rozmawiał - odpowiadają z kolei lekarze. Od dnia złożenia przez nich wypowiedzeń, nikt z kierownictwa SPZZOZ nie podjął z nimi rozmów. - Nikt się z nami nie kontaktował. My złożyliśmy pisma i ruch jest już nie po naszej stronie - dodają.
"Szpital się nie zawali"
Dyrektor twierdzi, że do rozmów dojdzie, bo chce on poznać powody odejścia ortopedów, ale - jak dodaje:
- Nie jest to sytuacja wymagająca pilnej rozmowy. Po ich odejściu szpital się nie zawali - mówi Tomasz Boroński.
Twierdzi, że nie martwi się zaistniałą sytuacją, bo ma już zastępstwo.
- Ja muszę być zabezpieczony na każdą ewentualność - podkreśla. - Na dziś pododdział i poradnia funkcjonują normalnie. Do końca marca więcej się wyjaśni w zakresie pracy ortopedów. Zapewniam jednak, że także po 1 kwietnia nie widzę żadnego zagrożenia dla pracy pododdziału chirurgii urazowo-ortopedycznej i poradni ortopedycznej. Gdybym nie miał zastępstwa, mógłbym rozmawiać, tłumaczyć się, dyskutować, o co chodzi... A dodam, że do tej pory nie docierały do mnie sygnały, że coś jest nie tak - mówi Tomasz Boroński.
Dyrektor zapewnia, że nie jest trudne znalezienie czterech nowych lekarzy w tak krótkim czasie. Jakim kosztem - pytamy?
- Takim samym - mówi dyrektor. - Ja nie oferuję nowym lekarzom nic więcej.
- To nas bardzo pociesza, bo martwiliśmy się. Jeśli nie ma zagrożenia, to tym lepiej. Ze spokojnym sumieniem możemy odejść. Cieszymy się, że pan dyrektor zabezpieczył to, bo to był nasz wyrzut sumienia, że pójdziemy i pacjenci zostaną bez opieki - komentują odchodzący lekarze ortopedzi.
O sprawie poinformowany został przez dyrekcję starosta Jerzy Żukowski.
- Takie sytuacje się zdarzają. Dla mnie najważniejsze jest, że pododdział będzie funkcjonował i jak zapewnia dyrektor nie ma żadnego zagrożenia. To on odpowiada za kadrę, dobór pracowników i funkcjonowanie szpitala - mówi starosta.
Pielęgniarki też odeszły
W ostatnich miesiącach są kolejną grupą zawodową w wyszkowskim szpitalu, która w ten sposób manifestuje swoje niezadowolenie z warunków pracy w SPZZOZ. W grudniu ubiegłego roku, cały personel pielęgniarski Szpitalnego Oddziału Ratunkowego i Izby Przyjęć odszedł na zwolnienia lekarskie (czytaj "Stan kryzysowy" w szpitalu. SOR bez obsady, bo pielęgniarki już nie dają rady).
- To desperacki krok, ale nie chcemy dłużej stwarzać zagrożenia dla mieszkańców, naszych pacjentów i siebie - mówiły wówczas pielęgniarki, skarżąc się na fatalne warunki pracy w SPZZOZ i braki kadrowe. Skalę problemu opisaliśmy także w artykule "Wystarczy jeden pacjent z Omikronem i wszystkich zarazi". Obraz wyszkowskiego SOR w dobie pandemii