Szpitalny Oddział Ratunkowy (SOR) - jednostka organizacyjna szpitala, która działa w celu udzielania świadczeń opieki zdrowotnej osobom w stanie nagłego zagrożenia zdrowotnego. To na SOR trafiają wszyscy pacjenci szukający pomocy, którzy nie mają planowej wizyty czy zabiegu. Po wypadkach, z nagłymi urazami, przy zawałach, udarach, zasłabnięciach, omdleniach, etc. To tu wykonywana jest także wstępna diagnostyka przed przyjęciami na oddział np. wewnętrzny. Od dwóch lat przez SOR przewijają się także pacjenci ze stwierdzonym covid-19 lub z podejrzeniem zakażenia. W wyszkowskim szpitalu w zdecydowanej większości przepływ pacjentów odbywa się jednym wejściem - H - od strony ul. 3 Maja. To tamtędy wchodzą także osoby, które udają się do poradni specjalistycznych i oddziałów na wyższych kondygnacjach, pacjenci korzystający z Nocnej Pomocy Lekarskiej.
SOR - wszystko się kumuluje
- To takie wąskie gardło, które jest miejscem newralgicznym, a wszyscy się tu kumulują - mówi personel SOR. - Wszyscy wchodzący do SOR i do szpitala wejściem H trafiają w jedno miejsce - i kobiety w ciąży, i dzieci, i pacjenci do rejestracji, pacjenci dowożeni karetkami, a w tym wszystkim pacjenci z covid-19. Nie ma u nas wydzielonych stref, żeby pacjenci się nie mieszali. Wystarczy jeden pacjent z Omikronem i wszystkich zarazi...
Zdaniem pielęgniarek, wiele rzeczy w szpitalu organizacyjnie jest źle zrobionych i to się niebezpiecznie kumuluje właśnie w SOR. Do tego dochodzą braki kadrowe, które powodują, że ciężko o wyegzekwowanie choćby podstawowych zasad bezpieczeństwa, jak regularna dezynfekcja pomieszczeń czy choćby klamek.
Izolatki w przejściu
Obecnie na SOR są dwie izolatki dla pacjentów "covidowych". Jedna w obszarze oddziału, w głównym korytarzu, gdzie personel ma bezpośredni nadzór nad chorymi. Niestety, ci chorzy mają także bezpośredni dostęp do pomieszczeń ogólnodostępnych dla innych pacjentów SOR oraz personelu. Mowa np. o łazience.
- Pacjent "dodatni" może wyjść na główny korytarz, skorzystać z łazienki, narażając innych - mówi personel. - Po co te izolatki, skoro wszyscy i tak chodzą po głównym korytarzu?
Druga izolatka została urządzona poza obszarem oddziału - w niewielkim pomieszczeniu tuż przy wejściu do poczekalni SOR. Zostało oddzielone od reszty oddziału foliową przesłoną, której nikt już nie naprawił, gdy została zerwana - jak mówi dyrekcja - przez jednego z pacjentów. Za to żółta kartka ostrzega "Zakaz wstępu. Covid". Ta izolatka nie ma bezpośredniego połączenia z oddziałem, a kadry na SOR nie ma tak dużo, by ktoś mógł na stałe czuwać przy pacjentach. Pozostaje monitoring, ale ktoś też musiałby stale nadzorować obraz na monitorze, a z kadrą - jak już wspomnieliśmy - bywa krucho.
- Pacjenci z covidem mają po 80 saturacji i mniej i jedna osoba do opieki to jest mało, bo ludzie się duszą, a pielęgniarki się szarpią, żeby pomóc. Pacjent z niedotlenieniem wymaga pomocy. Tam pasowałoby, żeby ubierały się i wchodziły dwie osoby naraz - mówią pielęgniarki.
Po tym, jak w grudniu cały przemęczony sytuacją personel pielęgniarski odszedł na zwolnienia lekarskie, SOR odwiedzili przedstawiciele zarządu powiatu. Po tej wizycie zapadło zalecenie, że należy "rozkurczyć" sytuację w poczekalni SOR. Dyrekcja zaproponowała utworzenie czegoś na kształt izolatki dla pacjentów "covidowych" w przejściu służbowym między podjazdem dla karetek a wejściem na oddział. Sęk w tym, że to pomieszczenie nie nadaje się, aby w nim przebywali pacjenci. Jest małe, wąskie, nie posiada instalacji c.o., brakuje toalety.
- Nie ma jak ustawić łóżek, aby miały dostęp do tlenu - trzeba jakieś przedłużki łączyć - martwi się personel.
Temperatura wynosiła w nim 8 stopni. Dyrekcja zarządziła wstawienie elektrycznych piecyków. Temperatura wzrosła do 13 stopni... Przejścia między prowizorycznie urządzanymi pomieszczeniami oddzielane są kartonowo-gipsowymi ściankami i drzwiami przesuwnymi. Otwory drzwiowe nie spełniają standardów - są za wąskie jak na szpitalne łóżka.
- To pomieszczenie miało zapobiec krzyżowaniu się dróg pacjentów, które teraz odbywa się w poczekalni SOR. Ale nie zostanie uruchomione dla pacjentów dopóki nie będzie tam centralnego ogrzewania - zapewnia dyrektor Tomasz Boroński. Jak tłumaczy miałoby to być tylko pomieszczenie wspomagające, gdzie pacjent oczekiwałby na wynik testu, gdyż docelowo powinien jak najszybciej trafiać na właściwy oddział. No chyba, że miejsca na tym oddziale nie będzie... Wtedy pacjent będzie musiał pozostać w izolatce lub "pomieszczeniu wspomagającym", izolacyjnym na SOR.
Przykryty pacjent z covid
Z izolatek "covidowych" pacjenci "dodatni" muszą często być przewożeni na badania diagnostyczne. Niestety, odbywa się to głównymi korytarzami szpitala - najpierw przez SOR, potem przez korytarz, w którym mieści się punkt pobrań krwi i wejście głowne do szpitala.
- I tak jedziemy z tym pacjentem przez pół szpitala na oddział i mijamy dzieci, kobiety w ciąży czekające na badania. W innych szpitalach jest to rozwiązane lepiej. Są wyznaczone godziny, w których na diagnostykę jadą tylko pacjenci "covidowi" i nie następuje takie mieszanie pacjentów - mówią pracownicy SOR.
Dyrektor SPZZOZ w Wyszkowie nie widzi takiej możliwości.
- Pacjent jest zabezpieczony, przykryty, a wszyscy są uprzedzeni, że jedzie np. na RTG. Godzinowo nie da się tego ustawić, bo czasem pacjent wymaga pilnego badania np. do zabiegu i trzeba mu zrobić szybko diagnostykę obrazową - mówi Tomasz Boroński.
Jedna pani oblatuje
Pracownicy wskazują na inne absurdy, które powodują zwiększenie ryzyka przenoszenia się wirusa w szpitalu.
- Nie możemy w grupach stać jako pracownicy różnych oddziałów, ale dlaczego nikt nie wszedł do szatni dla personelu, gdzie wszyscy razem przebieramy się w wąskim pomieszczeniu, gdzie jest szafka przy szafce? Oddziały czyste są razem z brudnymi. Jedno z drugim się kłóci. Co z tego, że my się ubieramy, dezynfekujemy, ale wchodzimy za chwilę w strefę, gdzie mają dostęp wszyscy - mówią pracownicy. - Społeczny Inspektor Pracy zwróciła się do dyrekcji, że te procedury nie zapewniają bezpiecznych warunków pracy dla personelu i bezpieczeństwa pacjentów. Wydała zalecenie, które do dziś jest niewykonane.
Problemem jest wspomniany brak odpowiedniej obsady kadrowej.
- Jedna salowa jest na noc, która obstawia oddział "covidowy" i inne oddziały. Jakie to jest zabezpieczenie? Tu gdzie są pacjenci z covid powinna być na bieżąco i ciągle robiona dezynfekcja, a tu nawet klamki nie są przecierane, bo nie ma komu tego robić. Tu ludzie z ulicy trafiają, po każdym pacjencie powinno być w miarę ogarnięte. Co z tego, że fumigowane (odkażane parą) są izolatki, jak nie są odkażane korytarze, łazienki? - pytają pracownicy SOR.
Procedury w szpitalu są opracowane, gorzej z realizacją...- przyznają.
- Bo kto ma to zrobić, jak na nocy jedna pani "oblatuje" OIOM, oddział "covidowy", SOR, izbę przyjęć, NPL, kardiologię i korytarze? To jest nie do ogarnięcia. Nikt tego problemu nie widzi? To się wszystko krzyżuje, to jest nie do opanowania. I tak jest od początku pandemii. My wiemy, jak jest w innych szpitalach. Swoimi siłami cały czas ten covid obstawiamy. Nie było oddziału "covidowego", to było takie obłożenie tymi pacjentami na SOR i nikt także nie widział problemu.
- Powinna być zwiększona obsada, salowa powinna być na SOR non stop - mówią pracownicy.
Utracimy kontrolę
Personel SOR jest załamany takim podejściem dyrekcji i organu prowadzącego SPZZOZ, czyli Powiatu Wyszkowskiego.
- My sugerujemy rozwiązania, ale nie jesteśmy w ogóle słuchani. My się obijamy o ścianę - mówi.
Jednym z proponowanych rozwiązań, które pozwoliłyby na lepszą segregację pacjentów już w chwili wejścia do szpitala, byłoby uruchomienie drugiego wejścia na SOR - od strony korytarza prowadzącego do oddziału wewnętrznego.
- Była propozycja przeorganizowania wejścia na SOR. Od samego początku miałyśmy dobry pomysł, aby oddzielić pacjentów "karetkowych" od przychodzących na SOR, robiąc rejestrację i Nocną Pomoc Lekarską z drugiej strony (od strony oddziału wewnętrznego właśnie - red.), gdzie jest obecnie pomieszczenie magazynowe a obok także świeżo wyremontowana i rzadko używana tzw. sala przyjęć planowych - mówią pracownicy.
- Teraz nie ma u nas wydzielonych stref, żeby pacjenci się nie mieszali. A z jednej strony powinna być "strefa zielona" dla pacjentów z nagłymi urazami, z drugiej "czerwona" dla pacjentów dowożonych przez karetki. I co najważniejsze - są możliwości zorganizowania tego poprzez uruchomienie wejścia od drugiej strony SOR, od strony wejścia na oddział wewnętrzny - dodają.
Ich zdaniem byłoby to rozwiązanie korzystniejsze jeszcze z innych powodów: po pierwsze nastąpiłaby separacja pacjentów, po drugie ułatwienie dla pacjentów poprzez bezpośredni dostęp do windy wożącej na wyższe oddziały szpitala.
- W tej chwili osoby np. na wózkach, niepełnosprawne, które chcą się dostać do NPL czy do poradni specjalistycznych, muszą przejść przez cały SOR, bo winda jest z drugiej strony - mówią pracownicy. - A nie powiemy przecież człowiekowi, żeby jechał dookoła szpitala wózkiem inwalidzkim.
Dyrektor uważa jednak, że tak właśnie powinno być, bo przy wejściu głównym do szpitala jest i podjazd i dojazd do windy, a przy wejściu na SOR od strony ul. 3 Maja - schody i przeszkody oraz zatłoczony korytarz, gdzie mieszają się wszyscy pacjenci. Mimo to, zdaniem Tomasza Borońskiego, pozwala to lepiej panować nad niekontrolowanym rozprzestrzenianiem się pandemii w budynku szpitala.
- Jak uruchomimy inne wejścia, to nie będziemy mogli zapanować nad tym, z której strony jest potencjalne zagrożenie roznoszenia się wirusa - mówi dyrektor. - Jakiekolwiek inne drogi wejścia to ryzyko utraty kontroli nad tym, którą drogą mogło nastąpić zakażenie.
- Dla nas to jest rzecz niepojęta. Inne szpitale mają to lepiej zorganizowane a u nas wszystko w jednym miejscu i czasie - uważają jednak pracownicy.
Potrzebna przebudowa
Dyrektor Tomasz Boroński tłumaczy natomiast, że co można poprawiane jest na bieżąco, ale bez gruntownej przebudowy SOR nie da się wiele więcej zrobić. Przebudowa to jednak perspektywa najbliższych lat a nie miesięcy. W tym roku ma zostać opracowana koncepcja, wykonany projekt, który pozwoli uzyskać pozwolenie na budowę.
- Przebudowa będzie dostosowała SOR do pracy w przypadku chorób zakaźnych. Będą oddzielne wejścia, wjazdy dla karetek, wejścia oddzielone śluzami, obszar obserwacyjny. Wszystko będzie planowane w uzgodnieniu z personelem, który tam będzie pracował, bo nie robię tego dla siebie - mówi dyrektor.
Trzeba jednak jeszcze zdobyć pieniądze na sfinansowanie inwestycji i poczekać... na koniec pandemii, bo SOR musi działać nieprzerwanie - zwłaszcza teraz w tak trudnym okresie - a zatem remont musi poczekać.
- A co się takiego stało w tych dwóch latach - pyta jednak dyrektor. - Mieliśmy większe problemy na innych oddziałach z pacjentami "covidowymi" i nagle co się stało?
Zdaniem Tomasza Borońskiego, po prostu nastąpiło "zmęczenie materii" wśród kadry SOR.
- Jeśli ktoś jest przemęczony, a ma odpowiednie kwalifikacje, ja go przeniosę na inny oddział - proponuje dyrektor.
Pielęgniarki zapewniają jednak, że zupełnie nie o to chodzi.
- Ta pandemia trwa dwa lata, a tu dalej nie są rozwiązane podstawowe problemy - mówią. Także problemy sprzętowe, bo brakuje podstawowego wyposażenia. - Nie mamy aparatów EKG, monitory są zużyte, defibrylator stary wymaga ciągłej wymiany akumulatorów. Remont był we wrześniu na kardiologii i internie i tam trafiły monitory, pompy, których personel nie umie obsługiwać, więc stoją bezużyteczne. Nikt nie umie ich wytestować nawet. A SOR dostał stary sprzęt z tych remontowanych oddziałów.
W ostatnich dniach sytuacja jednak poprawiła się. Do SOR trafiła nowa aparatura.
- M.in. dwa defibrylatory, centrum monitorowania, ramię C, wszystko nowy sprzęt - wylicza dyrektor. - Poprzedni sprzęt też był sprawny, inaczej nie dostalibyśmy akredytacji. Nic mi nie wiadomo na ten temat, żeby sprzęt stał bezużyteczny, bo ktoś nie umie go obsłużyć. Pracownicy przechodzą szkolenia.
"W szpitalu wszystko dobrze"
Pracownicy mają żal do władz powiatu, że - wiedząc o sytuacji na SOR - nie podjęły żadnych działań.
- W lipcu było spotkanie ze starostą, on o wszystkim dobrze wie. Ostatnio było spotkanie z zarządem i także to wszystko mówiłyśmy. Dlaczego zarząd powiatu się nie zainteresował szpitalem? - pytają retorycznie.
Bo zdaniem starosty, "w szpitalu wszystko dobrze". Na sesji Rady Powiatu 29 grudnia przewodniczący Bogdan Pągowski pytał w kontekście grudniowego konfliktu personalnego na SOR:
- Co wynikło ze spotkania pielęgniarek z zarządem i jak obecnie na SOR sytuacja wygląda?
- Wszystkie panie wróciły, jest zwiększona ilość etatów, rozpoczęty jest remont SOR, aby przystosować do oczekiwań pań pielęgniarek. Powinno nastąpić, żeby się drogi nie krzyżowały. Na ten moment sytuacja jest unormowana, SOR pracuje normalnie - odpowiadał starosta.
- Pewne rzeczy zmieniły się na lepsze, ale potrzebna jest przebudowa - mówi nam dziś Jerzy Żukowski. - Zrobimy wszystko, żeby jak najszybciej zrobić ten remont. Na razie na bieżąco co można to rozwiązujemy. Będziemy słuchali personelu, mamy w tym tygodniu zaplanowane spotkanie z przedstawicielami Związku Zawodowego Pielęgniarek Anestezjologicznych. Jeśli zaproponują sensowne rozwiązania, na pewno je przyjmiemy.