To był znak, że trzeba spróbować
Jak to się w ogóle zaczęło? Pewnie większość z nas będzie przekonana, że to tata zaraził Wiktora pasją do motosportu, a tymczasem okazuje się, że nie do końca...
- Pomysłodawcą faktycznie byłam ja - przyznaje Kamila Stalmach, mama Wiktora. - Na początku, jak ma to miejsce u większości chłopaków, Wiktor grał w piłkę. W wieku 3 lat zapisaliśmy go do Legia Soccer School. Jednak widać było, że nie sprawia mu to wielkiej frajdy. Mamy nawet jakieś zdjęcie, na którym wszystkie dzieci stoją grzecznie przed trenerem, a Wiktor leży na trawie. Nie był specjalnie zainteresowany tym rodzajem spędzania czasu. W końcu zdecydowałam, że należy to zakończyć. Na spokojnie rozglądaliśmy się za innymi dodatkowymi zajęciami dla Wiktora.
Wszystko zaczęło się od jednego sobotniego leniwego poranka.
- Jak każdy historyczny czy przełomowy dzień w życiu - ten dzień pamiętamy bardzo dokładnie. Czasem z mężem jeździliśmy na gokartach w hali A1 i tego dnia dostaliśmy na maila informację o ostatnich testach do szkółki kartingowej. To była spontaniczna akcja, bo okazało się, że mamy niecałą godzinę na ubranie się, zorganizowanie do wyjścia z dwójką dzieci i dojazd. Wiktor tego dnia wsiadł pierwszy raz do gokarta. W grupie tak samo niedoświadczonych dzieci zajął pierwsze miejsce z dużą przewagą w stosunku do pozostałych uczestników. Potraktowaliśmy to jako swego rodzaju znak, że powinniśmy tego spróbować.
I tak w wieku nieco ponad pięciu lat Wiktor rozpoczął treningi w szkółce kartingowej w hali, a przed szóstymi urodzinami zaczął terować na torach zewnętrznych. W wieku siedmiu lat Wiktor zdał egzamin i otrzymał licencję kartingową, która uprawnia do udziału w zawodach. Tak to się właśnie zaczęło...
Nie tylko kręcenie kierownicą
Jakie warunki trzeba spełnić, żeby móc zacząć uprawiać tę dyscyplinę sportu?
- Żeby brać udział w zawodach w Polsce, trzeba zdać licencję, co jest możliwe po ukończeniu 7. roku życia. Z kolei we Włoszech w większości zawodów trzeba mieć skończone 9 lat. Trenować można odpowiednio wcześniej, często treningi dzieci rozpoczynają już w wieku 5 lat, z czasem przesiadając się do coraz szybszych gokartów - mówi Michał Stalmach, tata Wiktora.
Pozostają jeszcze predyspozycje fizyczne. Rodzice Wiktora przyznają, że jest to sport pod tym względem bardzo wymagający.
- Większości osób wydaje się, że to tylko kręcenie kierownicą - żartuje mama Wiktora. - Nie można tego jednak w ogóle porównać do normalnej jazdy samochodem. Gokarty nie mają wspomagania, a jazda to większości szybkie pokonywanie zakrętów z niewielkimi - nazwijmy to przerwami - na prostej, gdzie już prędkości przekraczają 100 km/h. Ponadto jazda na limicie wymaga ciągłej koncentracji i jest wymagająca psychicznie. Stąd syn korzysta z usług trenerów przygotowania fizycznego oraz psychologa. Dużo daje mu też szkoła - Wiktor trenuje gimnastykę sportową, gdzie ma średnio dwie godziny treningów dziennie.
Treningi, zawody, lekcje i gitara
Sezon zawodów kartingowych w Polsce trwa od kwietnia do października. W Polsce organizowane są trzy rodzaje zawodów (różnica silników): Rotax Max Challenge, Rok Cup Poland i KMP. Każda z tych serii zawodów ma swój kalendarz zawodów na cały sezon od 3 do 7 rund. Każdy zawodnik samodzielnie decyduje, w której części wystartuje, a często ograniczeniem dla większej liczby startów jest po prostu budżet. Śledząc funpage Wiktora, widać, że treningi i zawody odbywają się bardzo często. Ale Wiktor znakomicie łączy tę pasję ze szkołą i codziennymi obowiązkami.
- My poprzedni rok pojechaliśmy wszystkie kategorie, odpuszczając tylko jedną rundę. Łącznie było to 15 rund. Wiktor był też dwukrotnie na zawodach we Włoszech (Rok Cup Superfinal oraz Trofeo Senna). Weekend wyjściowy w Polsce trwa przeważnie 4 dni. Do tego dochodzą treningi, głównie przed ropoczęciem sezonu. Łącznie w tamtym roku było blisko 90 dni jazdy. Dodając do tego dojazdy na zawody jest to około 100 dni poza domem. Także poprzedni rok był intensywny. Bywało, że Wiktora nie było w szkole 10-14 dni w miesiącu, czyli połowa albo więcej miesiąca. Jednak na zebraniu rodziców rozpoczynającym rok szkolny wychowawczyni klasy w pewien sposób wyróżniła Wiktora, mówiąc, że pomimo bardzo wielu nieobecności Wiktor ma zawsze odrobioną pracę domową i jest zawsze przygotowany. Chcemy jednak dodać, że Wiktor jest na razie w III klasie i sam jest bardzo zdyscyplinowany, jeśli chodzi o obowiązki szkolne, co od nas, rodziców, nie wymaga dużej pracy. Chociaż przeczytanie i opracowanie trzech lektur w miesiącu, przy trzech tygodniach nieobecności w szkole jest już lekkim wyzwaniem. Kiedyś Wiktor wrócił z zawodów bardzo późno, ok. 23.00 w niedzielę, a w poniedziałek rano oczywiście szedł do szkoły. Nie miał jednak zrobionych wszystkich lekcji. Kazaliśmy mu iść spać z założeniem, że na drugi dzień wszystko nadrobi. Niestety nie mógł z tego powodu zasnąć i około 24.00 pozwoliliśmy mu usiąść do biurka. Poszedł spać dopiero, gdy wszystko zrobił. To była jego decyzja - mówi Kamila Stalmach.
- Mówi się, że sport kształtuje charakter, ale w tym sporcie obserwujemy, że dzieciaki kartingowe są bardzo poukładane, a te, które były trochę niesforne, "równają" do poziomu tych bardziej zdyscyplinowanych. To co w szkole - lekcje, bycie wzorowym uczniem - to jest dla nich minimum. Te dzieciaki mają wyższy cel. Pamiętajmy, że o wynikach w zawodach często decydują nie dziesiąte, a setne sekundy. Tutaj liczy się precyzja. Niejeden dorosły mógłby się uczyć od nich zawziętości i dążenia do celu - dodaje tata Wiktora.
Poza treningami na torze Wiktor ma w domu symulator, na którym trenuje online z trenerem 1-2 razy w tygodniu w zależności od tego, czy w danym tygodniu odbywają się zawody.
- Gdy zaczęła się pandemia, mąż trochę nie do końca informując mnie jak to będzie finalnie wyglądać, zamówił dla syna symulator. Na początku narzekałam, że zajmuje mu chyba jedną trzecią pokoju, ale teraz gdy widzę, jak często go używa w wolniejsze dni, to już trochę mi przeszło - śmieje się Pani Kamila.
Wiktor ściga się na platformie iRacing, która jest najbardziej realistyczną "grą" dostępną dla amatorów, choć można tu też spotkać w wyścigach prawdziwych kierowców. Wyścigi odbywają się online z zawodnikami z całego świata. nic dziwnego, że trudno tu o czas na inne pasje. W wolnym czasie Wiktor uczy się jednak gry na gitarze, gra w szachy, trenuje sztuczki karciane i szybkie układanie kostek Rubika, których ma naprawdę sporo.
Na podbój Włoch
Wiktor należy do naprawdę elitarnego grona młodych kierowców kateringowych. W Polsce w tej kategorii wiekowej jest około 60 zawodników (w tym gronie są również dziewczyny). Na świecie trudno to oszacować. Na pierwszych międzynarodowych zawodach Wiktora we Włoszech, rywalizował w gronie 106 zawodników. Bo Wiktor ściga się nie tylko w Polsce.
- W ubiegłym roku Wiktor startował dwa razy w zawodach we Włoszech, w Rok Cup Superfinal i Trofeo Senna. Dobre wyniki w tych zawodach i chęć dalszego rozwoju spowodowały, że podjęliśmy z mężem decyzję, że będzie się już ścigał tylko we Włoszech. Plan na 2022 rok to pełny cykl Mistrzostw Włoch oraz kilka startów w serii WSK i pucharach we Włoszech. Łącznie chcielibyśmy żeby było to 10-12 rund. W ubiegłym tygodniu Wiktor był już na pierwszych zawodach WSK, awansował do pre-finału. W ubiegłym roku na zawody w serii WSK we Włoszech rejestrowało się około 130 kierowców. W Mistrzostwach Włoch, które są dla nas głównym celem na ten rok, powinno być około 100 zawodników - mówi mama Wiktora.
Tata menadżer i mama "strażak"
Tata jest najwierniejszym kibicem Wiktora. Ale w kartingowej społeczności utarło się określenie "kartingowe mamy", czyli mamy dzieci - zawodników biorących udział w zawodach kartingowych.
- Nie wiem do końca, skąd się to wzięło, ale oddaje to pewną solidarność wszystkich mam, które muszą odnaleźć się w tej trudnej emocjonalnie i organizacyjnie roli - mówi Pani Kamila. - Na zawody, treningi przeważnie wyjeżdża z Wiktorem mąż. On wszedł w trudną rolę menadżera. Nie dość, że musi wszystko wymyślić, co zrobić, żeby było dobrze, żeby Wiktor dobrze pojechał, gdzie, z kim, czym i kiedy. Musi wiedzieć, jak to zorganizować, a potem jeszcze mnie do tego przekonać. Ale generalnie rodzice w tym sporcie muszą łączyć wiele ról - rodzica, kibica, trenera (są ojcowie, którzy są mechanikami), psychologa, menedżera, nauczyciela (dużo nieobecności w szkole). Motosport zdominowany jest przez mężczyzn. Chociaż są od tej zasady wyjątki. To jest motosport, wyścigi, emocje, adrenalina. Ja swoją rolę - mamy kartingowej - widzę tutaj mocno racjonalizatorską. Taki "strażak" gaszący zbędne emocje albo hamulec bezpieczeństwa. Staram się być po prostu mamą i pamiętać, że to są dzieci i jadą na zawody ze swoimi ulubionymi misiami, że zdejmują kaski, kombinezony i otwierają zeszyty ćwiczeń, żeby odrabiać lekcje, że w czwartek robią sałatki w szkole i muszą przenieść składniki. Taka próba zapewnienia normalności, w tej nie do końca normalnej sytuacji.
Cel: Formuła 4
Czy Wiktor i jego rodzice wyobrażają sobie przyszłość syna bez wyścigów?
- Zapisując Wiktora do szkółki kartingowej, nikt z nas nie zakładał, do czego nas to dziś doprowadzi. Porównuje to się często do kuli śnieżnej. Po pierwsze, rosną Wiktora umiejętności i osiągnięcia, ale wprost proporcjonalnie rośnie też zakres obowiązków z tym związanych - dla nas, rodziców, jako organizatorów tego przedsięwzięcia. Po drugie, tempo i intensywność wydarzeń i decyzji, jakie musimy po drodze podejmować jest często przytłaczająca - mówią rodzice.
- Twardo stąpamy po ziemi. Wiemy, jak drogi jest to sport, gdzie roczne wydatki na którymś poziome będą dla nas po prostu nie do przeskoczenia. Celem jest, żeby Wiktor pojechał w Formule 4. Przy odrobinie szczęścia jest szansa, że się uda. A później zobaczymy. W wolnym czasie mąż jeździ z Wiktorem oglądać różne serie wyścigowe, tak żeby Wiktor mógł sobie trochę "popodglądać", co chciałby w przyszłości robić. W tamtym roku byli m.in. na zawodach WTCR, w tym mają jechać właśnie na którąś serię GT3. To daje mu też dodatkową motywację - dodaje Kamila Stalmach.
"Kartingowa" rodzina
Pasja Wiktora stała się poniekąd pasją całej rodziny i wymaga ogromnego zaangażowania, podporządkowania życiowych planów a nawet wyrzeczeń.
- Chyba nie przesadzę jeśli powiem, że w tej chwili całe nasze życie rodzinne jest dostosowane do wyjazdów na treningi i zawody. Poprzedni rok Wiktor startował w trzech seriach, co powodowało, że miał bardzo dużo wyjazdów - było kilka miesięcy, że brał udział w trzech zawodach w miesiącu. A jedne zawody to wyjazd w środę popołudniu i powrót w niedziele wieczór, co daje 4,5 dnia nieobecności. Gdy chłopaki wyjeżdżają, ja zostaję z młodszą córką i muszę przemodelować rytm dnia codziennego z zawożeniem do szkoły, dojazdami do pracy, innymi obowiązkami. Gdy chłopaki wracają, ten rytm znów jest zmieniany i tak w kółko - taki rollercoster - mówi Kamila Stalmach.
- Motosport to składowa wielu czynników: chęci, umiejętności, finansów, szczęścia, ludzi, jakich poznajemy na tej drodze. Obecnie wszystko podporządkowane jest sportowi syna: wszystkie urlopy dopasowywane są do jego kalendarza, samochody wybierane pod kątem jego wyjazdów, czy po prostu większość domowych środków wydawanych jest na jego jazdę. Mamy świadomość, że udaje się bardzo niewielu, ale uważamy, że warto spróbować. Czytając biografie wielu sportowców, wyłania się tu jasny obraz - rodzice musieli poświecić bardzo wiele, praktycznie cały swój dostępny czas i środki, aby mieli oni w ogóle szansę. Ci, których dziś znamy, to garstka, a większości po prostu się nie udało - dodają rodzice Wiktora.
Wiktor ma jednak jasno określony cel a rodzina go w tym wspiera.
- Okazało się, że w tym roku kalendarz zawodów pokrywa się z terminem pierwszej komunii świętej organizowanej dla klasy Wiktora. Byłam zmartwiona, bo Wiktor źle znosi nieobecność na takich ważnych wydarzeniach. Uznaliśmy, że Wiktor sam zdecyduje - zawody czy komunia. Bez wahania wybrał zawody. Mamy nadzieję, że ksiądz Michał jemu i nam to wybaczy. Ta sytuacja pokazuje jednak zaangażowanie Wiktora i że jazda jest dla niego bardzo ważna - mówi mama chłopca.
Kto jest największym idolem Wiktora? Wiktor mówi, że nie ma takiego. Lubi oczywiście Roberta Kubicę, miał nawet okazję się z nim spotkać i ma jego autograf na kasku. Kibicuje też Miko Marczykowi. A co najbardziej kocha w wyścigach?
- Rywalizację - odpowiada bez wahania Wiktor.
Zmagania Wiktora można śledzić na jego oficjalnym fanpage'u -> Wiktor Stalmach #45 - kierowca kartingowy
Fot. RaceMedia/ Archiwum prywatne