Tyle co w kopertach nie zbierze...
Z naszą redakcją skontaktował się jeden z członków parafii w Woli Mystkowskiej.
- Informujecie Państwo, że w wyszkowskich parafiach kolędę odwołano, parafianie spotykają się ulicami czy wioskami na mszach w kościołach, a tymczasem proboszcz z Woli Mystkowskiej tradycyjnie chodzi po kolędzie od domu do domu, nie bacząc na pandemię. Gdy parafianie zwrócili uwagę, to tłumaczył, że wybrał najbezpieczniejszą formę odwiedzin duszpasterskich. To chyba coś nie tak. No ale wiadomo, jak ludzie przyjdą na mszę kolędową do kościoła, to tyle co w kopertach na kolędzie ksiądz nie zbierze... - powiedział, prosząc naszą redakcję o interwencję.
Trzeba zachowywać obostrzenia, ale trzeba się też modlić
We wtorek, 26 stycznia, ks. proboszcz odwiedzał wiernych w Wielątkach. Udało nam się z nim porozmawiać. Przedstawił on swoje argumenty za wyborem formy tradycyjnych wizyt duszpasterskich w swojej parafii.
- Ksiądz biskup zaproponował trzy formy - tradycyjną ale z obostrzeniami, druga forma to msza kolędowa w kościele, bądź wizyta duszpasterska dopiero po Wielkanocy. A dlaczego wybrałem pierwszą formę? Bo ja naprawdę chcę z tymi ludźmi chociaż na 5 minut się spotkać i pomodlić, a cóż to jest za kolęda, w kościele, kiedy ja ani nie poświęcę domu, ani nie pobłogosławię mieszkańcom? A znów po Wielkanocy, nie wiadomo jaka sytuacja może być. Ja nad tym myślałem przez cały adwent, jaką formę przyjąć i jak się zachować, żeby to było naprawdę bezpieczne, bo ja dbam o bezpieczeństwo nie tylko swoje ale i moich parafian. Tego nie lekceważę i w kościele o tym również ludziom przypominam. Przewidziane są przez księdza biskupa diecezji łomżyńskiej, ale myślę, że i przez Episkopat, różne formy kolędowania... Ja podjąłem się tej pierwszej formy i kolęduję tradycyjnie, ale niezupełnie tradycyjnie, ponieważ zachowuję wszelkie obostrzenia. Kolęda jest ograniczona tylko do modlitwy, błogosławieństwa domu i chwilowego zobaczenia się z mieszkańcami, moimi parafianami. Tworzymy jedną rodzinę i dlatego te rodziny chcę tradycyjnie odwiedzić, z zachowaniem wszelkich obostrzeń. Ja nie łamię żadnych przepisów. Kolęda w naszej gminie trwa drugi tydzień, od kiedy te obostrzenia zostały troszkę poluzowane m.in. gdy dzieci wróciły do szkół. Chodzę sam, nie tworzę zgromadzenia, zachowuję dystans 1,5 metra. Mam płyn do dezynfekcji, który używam przed wejściem do każdego z domów, mam maseczkę zasłaniającą usta i nos, drugą maseczkę mam nową w zapasie, gdyby jedna zaparowała. Nie dotykam klamek na wejściu. Parafiane wiedzą o obowiązujących obostrzeniach, zostali wcześniej o tym pouczeni. Mieszkańcy oczekują na mnie i są zadowoleni, że w tym czasie jestem z nimi i razem z nimi się modlę. Trzeba zachowywać obostrzenia sanitarne, tego napewno nie lekceważę, ale trzeba się też modlić i Pana Boga prosić o wygaśnięcie tej epidemii, bo jak wiemy w historii kościoła i historii świata były różne epidemie i ludzie tylko je pokonywali poprzez modlitwę. Dlatego kolęduję, parafianie czekają na mnie, jeśli ktoś by się bał, ja to uszanuję. Zawitam tylko tam, gdzie jest otwarte i tam gdzie mnie zapraszają. Jeśli ktoś jest na kwarantannie, to ci ludzie informują mnie o tym i oczywiście ich omijam. Najczęściej z tymi ludźmi, którzy są na kwarantannie, rozmawiam przez telefon i dziś rano miałem taki telefon i wizytę przełożyliśmy na bardziej stosowny termin, żeby wspólnie się spotkać i wspólnie pomodlić, pobłogosławić. Także nie jest to kolęda wymuszona. Miałem dużo smsów od swoich prafian, którzy pisali: "Czekamy na księdza". W tym roku 99 proc. mieszkańców przyjmowało księdza po kolędzie, nie ma różnicy z latami ubiegłymi. Prafianie się cieszą, że w tym trudnym czasie jestem z nimi, że nie zostali sami, że chociaż przez chwilę mogę ich podnieść na duchu. W tym trudnym czasie musimy żyć i funcjonować w miarę normalnie. Szanuję wolę moich parafian, którzy chcą mnie przyjąć i przyjmują - powiedział "Tubie Wyszkowa" proboszcz parafii pw. św. Izydora w Woli Mystkowskiej.
Ksiądz nie wchodzi na siłę
Kontakt parafianina z mediami kapłan traktuje jako czystą złośliwość. Domyśla się, komu nie podobała się taka formuła kolędowania.
- Ja wiem, kto to zgłosił do prasy, po prostu bardzo złośliwie to zrobili, zrobili to po chamsku, bo to trzeba nazwać rzecz po imieniu. Zrobiła to osoba, która nie ma doświadczenia i chciałaby pouczać księdza - nie mając żadnego pojęcia i stojąc tak naprawdę z dala od kościoła - mówi ksiądz. - Ta rodzina, która o tym powiadomiła, miała wczoraj spotkanie, takie troszkę dziwne... Zachowali się bardzo niegodnie i niewłaściwie. Ja bym do nich nie wszedł, jeśliby sobie tego nie życzyli. W kościele na mszy mówiłem, że jeśli ktoś się boi, ktoś sobie nie życzy, to żeby nie zapraszać, ja to uszanuję. To nie jest tak, że ksiądz na siłę wchodzi. A ci ludzie też mnie przyjęli, ale zrobili mi przykrość, bo tak się człowiek nie zachowuje. Myślę, że w takiej sytuacji powinni powiedzieć, że nie przyjmują, bo się obawiają. Ja jestem bardzo wyrozumiały. Jest mi przykro, że ten człowiek tak postąpił - mówi proboszcz.
- Duszpasterstwo polega na tym, że mimo, że jest trudna sytuacja, to trzeba być blisko parafian. Ja tych ludzi znam tutaj bardzo dobrze i się cieszę, że mogę ich odwiedzać. Jestem 35 lat duszpasterzem i trudno, żeby mnie ktoś pouczał, jak ja mam prowadzić duszpasterstwo. Jest to złośliwość ludzka, proszę to podkreślić - podsumowuje proboszcz, który nie zamierza zrezygnować z dalszych odwiedzin parafian w ich domach.