Piotruś Masiak z podwyszkowskiego Leszczydołu Zalesie urodził się dwa lata temu z całkowitą utratą słuchu. W grudniu 2018 roku przeszedł operację wszczepienia implantu ślimakowego. Jednak do normalnego rozwoju oraz nabycia pełnej zdolności prawidłowego mówienia potrzebny jest drugi implnat. Najlepszy okres na taką naukę to pierwsze trzy lata życia dziecka. Niestety, czas oczekiwania na drugą operację to ponad trzy lata. Rodzice Piotrusia zdecydowali, że nie mogą czekać tak długo, ich syn nie może czekać... Rozpoczęli zbiórkę pieniędzy. Oto wzruszający apel mamy Piotrusia, Katarzyny, o pomoc:
"Cisza, która wielu osobom kojarzy się ze spokojem, dla naszej rodziny oznacza strach i niepokój. Pierwszymi dźwiękami, które nasz synek miał usłyszeć zaraz po przyjściu na świat miały być nasze ciepłe, pełne miłości głosy. Zamiast tego była cisza – przeszywająca i bezgraniczna. Cisza, która po brzegi wypełniła życie nasze i naszego dziecka. Piotruś urodził się całkowicie głuchy. Nie słyszał bicia serca mamy, jej delikatnego głosu, ani kojących dźwięków kołysanek. Jego mały dziecięcy świat to świat ciszy – innej niż ta, którą znamy my, bo niezakłóconej żadnym, nawet najmniejszym szmerem. To świat ciszy absolutnej...
Zanim Piotruś pojawił się na świecie, znaliśmy na pamięć kołysanki, które miały utulać go do snu. Na półkach stały już książeczki, które mieliśmy mu czytać. Kiedy był jeszcze w brzuchu, mówiliśmy do niego, opowiadaliśmy, jak to będzie po jego narodzinach. W 16 tygodniu miał zaczynać słyszeć. Piotruś – odkąd wybraliśmy mu imię, powtarzaliśmy je niemal non stop. Jeszcze wtedy nie przyszło nam do głowy, że Piotruś może nie słyszeć ani swojego imienia, ani niczego innego…
Dzień - 21.08.2017r. był jeden z najszczęśliwszych, wreszcie nasz ukochany synek przyszedł na świat. Niestety szczęście nie trwało długo, szybko prysło jak mydlana bańka. W momencie, w którym pani doktor przyszła do nas z wynikiem badań przesiewowych, spokój pękł na drobne cząstki. Słowa, które usłyszeliśmy porażały jak pioruny. Na kartce z wynikiem na czerwono podkreślone było jedno słowo: głuchota. Był to dla nas ogromny cios. Nie dowierzaliśmy – jak to? Przecież ciąża przebiegała książkowo, poród fizjologiczny był bez powikłań, starszy o dwa lata brat zdrowy i słyszący, nikt z rodziny nie przychodził nam do głowy by był głuchy. W głowie było milion pytań… Co dalej z naszym ukochanym synkiem? Jak będzie wyglądać jego życie? Jak będzie się rozwijał? Jak będzie komunikować się ze światem? Czy kiedyś nas usłyszy? Czy my usłyszymy wypowiedziane przez niego “mama” i tata”? Ta diagnoza była dla nas czymś strasznym i niewyobrażalnym…
Po kilku dniach szoku zaczęliśmy działać. Siedząc bezczynnie, nie wydostaniemy przecież Piotrusia z jego świata ciszy. Bóg dał nam Piotrusia pewnie dlatego, że mamy siłę, aby mu pomóc. Rozpoczęła się wielomiesięczna walka z procedurami, odległymi terminami, brakiem środków, trudnościami ze zdobyciem informacji. Nie raz czuliśmy się tak, jakbyśmy walczyli z wiatrakami. Kiedy przychodziły chwile zwątpienia, wtedy patrzyliśmy na nasze bezbronne dziecko i wiedzieliśmy, że jeśli je zawiedziemy, poniesiemy klęskę. Chociaż nas nie słyszał, powtarzaliśmy mu, że dla niego się nie poddamy i zrobimy wszystko, by mógł się rozwijać jak jego rówieśnicy.
Gdy Piotruś miał 5 miesięcy trafił na szczegółowe badania w Światowym Centrum Słuchu w Kajetanach. Do małej główki Piotrusia przyczepiono mnóstwo elektrod. Potwierdziło się najgorsze – nasz syn nie słyszy w 100%.
Lekarze jednoznacznie zaznaczyli, że jak najszybsze wszczepienie implantów ślimakowych to jedyna szansa, by nasz syn słyszał i mógł rozwijać się równolegle z rówieśnikami. Pomyśleliśmy wtedy… To nasze dziecko – ukochane i bezbronne – dlatego zrobimy wszystko, by dać mu jak najlepszy start w życie… I tak, gdy Piotruś miał 6 miesięcy został zaaparatowany na oba uszka w celu jak najszybszej stymulacji nerwów słuchowych dźwiękami. Od tego czasu rozpoczęliśmy również intensywną rehabilitację słuchową. Kolejny etap to kwalifikacja do implantu i oczekiwanie na termin wszczepienia pierwszego implantu.To był trudny czas, daty operacji przesuwały się ze względu na długie listy oczekujących na wszczep, a nam nie pozostawało nic jak cierpliwie czekać. Ostatecznie, pierwszy implant słuchowy wszczepiono Piotrusiowi, gdy miał rok i 4 miesiące. Ciężko było nam znieść widok najukochańszej główki całej w bandażach. Reakcja Piotrusia na pierwszy usłyszany dźwięk pokazała nam, że było warto.
Dzisiaj nasze życie to codzienna żmudna rehabilitacja, ćwiczenia i radość z reakcji na dźwięki, a nawet łzy wzruszenia na pierwsze wypowiedziane słowa. Teraz, po dwóch latach zmagań, wiemy, że diagnoza, którą postawiono Piotrusiowi tuż po przyjściu na świat - to nie jest ostateczny wyrok… Niestety pierwsza operacja to początek batalii o szczęście naszego syna. Piotruś potrzebuje drugiego implantu – tak jak my potrzebujemy obu uszu, obu nóg i rąk do normalnego życia. Bez drugiego implantu nie będzie w stanie prawidłowo określić źródła i lokalizacji dźwięku, np. kierunku, z którego nadjeżdża samochód, trudniej będzie mu się odnaleźć w hałasie. Kiedy wyobrazimy sobie, że to w przyszłości może oznaczać zagrożenie dla jego życia, wraca cały strach, który czuliśmy zaraz po diagnozie. Na taki implant czeka się długo – ponad 3 lata, a może i dłużej. W życiu Piotrusia, który nie tak dawno skończył dwa lata to bardzo długo! Nie chcemy czekać! Chcemy dać naszemu synowi możliwość słyszenia w pełni otaczającego go świata, szansę na normalny rozwój i wreszcie naukę mowy, która powinna rozpocząć się już teraz. Każdy kolejny dzień, w którym Piotruś nie jest w stanie się w pełni rozwijać, jest pomniejszeniem jego szans na szczęśliwą przyszłość. Dzisiaj przed nami kolejna przeszkoda – ta finansowa. Zamierzamy walczyć tak samo, jak za pierwszym razem. Problem w tym, że sami nie damy już sobie rady...
Stajemy przed Wami jako rodzice, którzy walczą o to, by życie ich dziecka pozbawione było barier. Wierzymy, że kiedyś, kiedy będzie już mógł mówić, sam podziękuje Wam za okazaną pomoc. Prosimy, pomóżcie nam zawalczyć o przyszłość naszego dziecka. Tylko dzięki Waszej pomocy Piotruś będzie mógł normalnie usłyszeć świat…"
Wszelkie wpłaty prosimy kierować na konto:
FUNDACJA DZIECIOM "ZDĄŻYĆ Z POMOCĄ"
ul. Łomiańska 5, 01-685 Warszawa
Alior Bank S.A. 42 2490 0005 0000 4600 7549 3994
Tytułem: 36049 Masiak Piotr – darowizna na pomoc i ochronę zdrowia
Darowizny można też wpłacać ONLINE przez stronę: www.dzieciom.pl/podopieczni/36049
Zbiórkę uruchomił także portal siepomaga.pl
Ponadto na Facebooku działa strona "Pomóż usłyszeć świat Piotrusiowi", gdzie przyjaciele i znajomi licytują na rzecz Piotrusia
Można też przekazać 1% podatku. Wystarczy w rozliczeniu rocznym wpisać: KRS: 0000037904 a w polu INFORMACJE UZUPEŁNIAJĄCE: 36049 Masiak Piotr (szanowni Darczyńcy, prosimy o wyrażenie zgody w formularzu PIT na przekazanie swoich danych OPP)
Kontakt do rodziców: Katarzyna i Rafał Masiak, [email protected] , tel. 508 955 295